Nadchodzi komunizm 2.0
Reading Time: 4 minutesKiedy Lenin, Stalin, Castro czy Mao wygłaszali swoje ogniste przemówienia, promując komunistyczne idee i pomysły, społeczeństwa krajów świata czuły uzasadnioną niechęć i obawę. Kiedy z podobnymi lub identycznymi propozycjami wychodzą uśmiechnięci i przystojni (ponoć) przywódcy światowi i europosłowie, społeczeństwa klaszczą z radości, nie mogąc doczekać się wcielenia ich idei w życie. Po prostu zamiast krzyczeć, wystarczy się uśmiechać. Zamiast zielonkawego mundurku należy założyć T-shirt i trampki. No i kilkudniowy zarościk – bez tego ani rusz.
Z każdym dniem coraz bardziej przybliżamy się do wizji Aldousa Huxley’a z jego powieści Nowy, wspaniały świat, bodaj najgłośniejszej antyutopii literatury XX wieku. Huxley przedstawił w niej wizję społeczeństwa, które osiągnęło ideał powszechnego “szczęścia” oraz perfekcyjnego “zorganizowania”. Za sprawą klonowania i sztucznego zapłodnienia powstają obywatele Republiki Świata. Już od pierwszych dni po urodzeniu każdy obywatel poddawany jest dogłębnemu psychologicznemu i biologicznemu warunkowaniu. Ideą tego zabiegu jest dołączenie w dorosłym życiu do kastowej społeczności, którą tworzą pozbawione wyższych uczuć ludzkich automaty. Obserwując kierunek, jaki narzucają nam światowe elity finansowe, trudno oprzeć się wrażeniu, że zmierzamy dokładnie w tym kierunku.
Masz być grzeczny
Praktykowany w Chinach system zaufania społecznego, w którym każda jednostka jest permanentnie inwigilowana i oceniana, pozostaje marzeniem twórców nowego wspaniałego świata. Ci, którzy nie zdobędą wystarczającej liczby punktów, są pozbawiani wielu praw obywatelskich, a nawet dostępu do dóbr i usług. Wszystko przypomina chorą grę komputerową. Tak zwana pandemia (oraz towarzyszące jej idiotyczne nakazy i zakazy) była pierwszym wielkim krokiem w stronę modelu chińskiego.
Właśnie dlatego Fundacja Rockefellera od lat stawia Chiny za wzór do naśladowania dla reszty świata, robiąc wszystko, by świat zaakceptował i naśladował przyjęte tam rozwiązania. W latach 30′ XX wieku wspierali Hitlera i nazistów. Gdy nazizm został pokonany, przerzucili się na komunizm. Elity zawsze dążą do systemu totalitarnego, głównie dlatego, że czyni z człowieka marionetkę, która albo spełni ich wymagania albo będzie nikim. A nawet gorzej – będzie wrogiem, którego ostatecznie zawsze można wyeliminować.
Wdrażanie planu
Zawiązują się kolejne inicjatywy, powstają różne gremia, partie i fundacje, dzięki którym powolutku wcielają swe idee w życie. Stowarzyszenie burmistrzów blisko 100 miast – C40 Cities, zasugerowało drastyczne ograniczenie emisji gazów cieplarnianych w miastach. Zaproponowano także ograniczenie racji żywnościowych. C40 Cities, w składzie którego (prócz Warszawy) są takie miasta jak Londyn, Barcelona, Phoenix, Tokio, Buenos Aires, Bogota, Montreal, Mediolan czy Hongkong, szuka sposobu na obniżenie emisji dwutlenku węgla w miastach. W związku z tym “naukowcy” proponują ograniczenie konsumpcji w sześciu obszarach: budownictwie i infrastrukturze, żywności, transporcie prywatnym, ubraniach, elektronice, a także w transporcie lotniczym.
W każdym z tych zakresów wyznaczono cele do osiągnięcia w wersji “progresywnej i ambitnej”. Najwięcej wątpliwości i kontrowersji wzbudziło ograniczenie dotyczące żywności. Autorzy raportu The Future of Urban Consumption in a 1.5C World zalecają bowiem zmianę diety, która ma ograniczyć spożywanie mięsa do 16 kilogramów rocznie na osobę lub (w wersji bardziej ambitnej) całkowitą rezygnację z mięsa. Zmiany miałyby także dotykać nabiału – tutaj zaproponowano ograniczenia do 90 kg rocznie na osobę lub do zera w wersji ambitnej.
C40 Cities na swojej stronie internetowej pisze: “To, co zrobimy dzisiaj, zadecyduje o pomyślnej przyszłości dla naszych społeczności, naszych miast i otaczającego nas świata przyrody. Misją C40 jest zmniejszenie o połowę emisji w swoich miastach członkowskich w ciągu dekady, przy jednoczesnej poprawie równości, budowaniu odporności i tworzeniu warunków do rozwoju dla wszystkich i wszędzie”.
Przecież to gdzieś już było
Czy to Wam przypadkiem czegoś nie przypomina? W planie rozwoju Światowego Forum Ekonomicznego pod przewodnictwem Klausa Schwaba znajdziemy trzy główne założenia dla przyszłości miast: inkluzyjność, zrównoważenie i elastyczność. Generalnie chodzi o to, by każde miasto na świecie było “wszystkomające”, a państwa rozwijały się równomiernie we wszystkich dziedzinach oraz by gospodarka była odporna na zachwiania i kryzysy finansowe.
Generalnie w niedalekiej przyszłości wszystko mamy wypożyczać i wynajmować, brać na abonament, subskrypcję, leasing. W zasadzie już się to dzieje. “Nie będziesz mieć niczego i będziesz szczęśliwy”. Idea cały czas jest ta sama – kolektyw ponad jednostkę, wspólność zamiast prywaty, każdy wnosi coś od siebie, nie oczekując wiele w zamian. W teorii brzmi pięknie, tylko że oni chcą to narzucić siłą, a skutki uboczne takowego przymusu mogą dalece przewyższać ewentualne zyski. Dokładnie takie same idee znajdziemy w ONZ-owskiej strategii rozwojowej Agenda 2030.
Myślę, że wszyscy chcielibyśmy żyć na zielonej Ziemi, oddychać czystym powietrzem, zdrowo się odżywiać i wreszcie przestać hodować i zabijać zwierzęta w odrażających hodowlach przemysłowych. Problem polega na tym, że elitom nie o to chodzi, nie na tym tak naprawdę im zależy. Następuje tu dokładnie taki sam casus jak z pandemiczną “troską o życie i zdrowie”. W rzeczywistości mają je gdzieś, a czyste powietrze i niejedzenie mięsa są dla nich tylko sloganami, narzędziami, sposobem wdrażania kontroli.
Niewątpliwie coraz mocniej przebija już ta agenda, ten neo-marksitowski plan zarysowuje się bardzo wyraźnie. I nie ma co się łudzić, że komunizm 2.0 przybierze jakieś znośne formy – znośny on będzie wyłącznie dla swoich funkcjonariuszy. Myślę, że jest to sporym zagrożeniem, bo może zmienić świat w jeden wielki gułag. Taki nowoczesny i kolorowy gułag – w niewoli, ale z coca-colą w ręce. Bez wolności słowa, ale z kolejnym serialem Netflixa. Z gigantycznym kredytem i harówką za grosze w korporacji. Dla dobra ludzkości oczywiście, jak zawsze zresztą.