Wróg publiczny numer jeden
Reading Time: 4 minutesW czwartek ława przysięgłych sądu stanowego na Manhattanie w Nowym Jorku uznała Donalda Trumpa winnym 34 zarzutów fałszowania dokumentacji biznesowej. Sprawa dotyczy jego romansu z aktorką porno. W tym wszystkim jednak chodzi o coś zupełnie innego niż twierdzą ściekowe media.
Przysięgli uznali, że Donald Trump złamał prawo, płacąc aktorce porno Stormy Daniels 130 tysięcy dolarów za milczenie w sprawie ich rzekomej relacji seksualnej. Konkretnie chodzi o utajenie tego faktu przed urzędem skarbowym. Taki obrót sprawy może Trumpowi uniemożliwić ponowny start w wyborach i zablokować drogę do odbicia Białego Domu z rąk demokratów.
Cała sprawa wydaje się kompletnie absurdalna, dlatego że tuszowanie romansu Trumpa nastąpiło jeszcze zanim został prezydentem. Historia dotyczy zatem wyłącznie jego życia prywatnego i z definicji nie powinna być brana pod uwagę w kontekście sprawowania urzędu państwowego.
Donald Trump jest pierwszym w historii prezydentem USA skazanym na kanwie prawa karnego, a nie federalnego. Nie da się tutaj uciec od silnego wrażenia, że wszystko zostało wykorzystane wyłącznie jako narzędzie walki politycznej. Establishment próbuje się go pozbyć wszelkimi środkami, ale robi to w sposób mało finezyjny.
Donald Trump jako prezydent nigdy nie popełnił żadnego przestępstwa, a tylko to powinno mieć znaczenie dla jego startu w listopadowych wyborach. Szokujące również wydaje się rozpatrywanie prywatnej sprawy dopiero po czterech latach od zakończenia sprawowania urzędu, tuż przed wyborami 2024. Trzeba być wyjątkowo upartym, by nie widzieć w tym politycznego kuglarstwa i sztuczek marketingowych.
Sąd uznał Trumpa za winnego tuszowania romansu i tym samym nielegalnego wpływania na wybory. Trzeba więc zadać sobie pytanie, dlaczego kupowanie czyjegoś milczenia miałoby być nielegalne. W jaki sposób umowa między dorosłymi ludźmi może być nielegalna? Czy ktoś potrafi logicznie odpowiedzieć na to pytanie? To odpowiedzialnością wyborców jest wiedzieć, na kogo głosują. Czemu nagle państwo się troszczy o przezroczystość kandydatów?
Nie jestem adwokatem Trumpa, jedynie wskazuję absurdalność sytuacji. Nikogo nie powinny interesować jego romanse, zeznania podatkowe, kłótnie z sąsiadami i niezapłacone mandaty. Cała przestrzeń życia prywatnego i funkcjonowania publicznego sprzed objęcia fotelu prezydenta nie powinna być w ogóle brana pod uwagę.
Ławnicy uznali, że Donald Trump, będąc kandydatem na prezydenta, nie miał prawa zatajać faktu kupowania czyjegoś milczenia. Mówiąc wprost, skazali go za kreatywną księgowość. Biorąc pod uwagę skalę przedsięwzięcia i stawkę gry, wydaje się to mocno niepoważne. Wyrok zostanie ogłoszony 11 lipca, na cztery dni przed konwencją partii republikańskiej, która miała być świętem Trumpa i jego otoczenia. Ten dzień były prezydent może już spędzić w więzieniu.
Bez wątpienia jesteśmy świadkami wykonywania wyroku śmierci politycznej. W tym wszystkim najbardziej przerażają mocodawcy ludzi, którzy za tym stoją. Jeśli ktoś ostatnich kilku lat nie spędził w jaskini, wie o bezmiarze przestępstw środowiska partii demokratycznej, otoczenia Baracka Obamy i Clintonów. Mówimy o ludziach odpowiedzialnych za pedofilię, zabójstwa na zlecenie, handel ludźmi, nielegalną imigrację i wiele innych zbrodni. To właśnie oni będą sądzić obywatela Trumpa.
Wyraźnie widać że amerykański deep state jest pewny swego, pewny możliwości uwalenia Trumpa. Inaczej by tego nie robiono. Żaden sędzia nie skazałby Trumpa wiedząc, że za chwilę może znowu być prezydentem. Żadna prokuratura nie szorowałaby nim po glebie, gdyby miał realne szanse zostać POTUS-em. Wychodzi więc na to, że karty zostały już rozdane. Trump nie wygra listopadowych wyborów lub (co bardziej prawdopodobne) nie będzie do nich w ogóle dopuszczony.
Fałszywa pandemia, działalność Światowego Forum Ekonomicznego, kradzież wyborów prezydenckich w USA 2020 roku, zielony ład Unii Europejskiej, wojna z Rosją i anihilacja Gazy jasno pokazują, że umiera świat, jaki znamy. Upadają kolejne mity: wolnej Ameryki, kapitalistycznej Europy, swobodnego Zachodu. Chyba wszyscy już widzą, w jakim kierunku to wszystko zmierza. Na naszych oczach powstaje Nowy Wspaniały Świat.
Po ogłoszeniu werdyktu sędziów przysięgłych Trump nazwał USA państwem faszystowskim. Patrząc na to, co się tam od dawna dzieje, trudno się z tym nie zgodzić. To samo zresztą należałoby powiedzieć o Kanadzie, Australii i (niestety, coraz wyraźniej) Unii Europejskiej. Coś bardzo niedobrego dzieje się ze światem i da się to nawet wyczuć intuicyjnie, bez specjalnego interesowania się polityką.
Można nie lubić Donalda Trumpa, ale nie można nie widzieć jego znaczenia dla historii. Był pierwszym prezydentem USA, który pokazał ludziom, że system jest ustawiony, establishment nie gra dla ich dobra, a mainstreamowe media to fake news media.
Donald Trump, jak każdy polityk, jest marionetką pewnych środowisk. Tym, co wyróżnia go od reszty, jest fakt, że siły wynoszące go na salony pochodzą z dawnej Ameryki, w której podatki były niskie, przemysł ciężki, a kobiety kobiece.
To świat, który odchodzi do lamusa – świat klasycznego kapitalizmu, konserwatywnego liberalizmu, normalności językowej, ochrony życia poczętego, prawa do posiadania broni i różnic między płciami. Tego świata ma nie być, dlatego los Trumpa wydaje się przesądzony.