typex.info

Kulisy operacji Mockingbird

Reading Time: 9 minutesBezpieka zaczyna przejmować media.

13/11/25 9 min

Kulisy operacji Mockingbird

Reading Time: 9 minutes

Operacja Mockingbird to zakrojony na szeroką skalę program Centralnej Agencji Wywiadowczej USA, który rozpoczął się na początku lat 50′ XX wieku i miał na celu manipulowanie mediami informacyjnymi w celach propagandowych. Niestety wszystko wskazuje na to, że operacja ta nie należy do przeszłości, tylko jest kontynuowana i ciągle rozwijana.

W 1977 roku dziennikarz Carl Bernstein (słynny reporter Washington Post, który wraz ze swoim kolegą Bobem Woodwardem ujawnił aferę Watergate) opublikował artykuł w prestiżowym magazynie Rolling Stone, sugerując, że setki amerykańskich dziennikarzy przez wiele lat ściśle współpracowało z Centralną Agencją Wywiadowczą (CIA). Operacja miała trwać od zakończenia II wojny światowej, a brały w niej udział niektóre z najbardziej znanych amerykańskich agencji informacyjnych, w tym The New York Times, CBS i Time Inc.

Reportaże Bernsteina koncentrowały się głównie na dziennikarzach pracujących za granicą, ale wkrótce pojawiły się niepokojące pogłoski, że CIA wykorzystywała reporterów również do szerzenia propagandy w USA i manipulowania opinią publiczną w kraju. W 1979 roku program miał już oficjalną nazwę: Operacja Drozd. Fakty go dotyczące pozostają niejasne (w tym to również ten, czy kiedykolwiek został zakończony), ale pomysł współpracy organizacji medialnych z agencjami wywiadowczymi wydał się wielu obywatelom głęboko niepokojący.

Operacja Drozd wypłynęła na powierzchnię ponownie w połowie 2024 roku, kiedy kandydat na prezydenta Robert F. Kennedy Jr stwierdził, że program jest nadal stosowany. Czym zatem jest ta operacja? Jak się rozpoczęła i kto był w nią zaangażowany? I czy naprawdę nadal jest wykorzystywana do prania mózgów Amerykanom?

Początki

Określenie Operacja Mockingbird pochodzi z nieautoryzowanej (i dość kontrowersyjnej) biografii Katharine Graham (właścicielki Washington Post) autorstwa Deborah Davis pod tytułem „Katherine the great”. Termin ten nie był jakoś często używany w relacjach dziennikarzy współpracujących z CIA w latach 70′ i nie należy go mylić z Projektem Mockingbird – potwierdzoną akcją CIA, w ramach której w latach 60′ podsłuchiwano telefony dwóch dziennikarzy. Innymi słowy – Projekt Mockingbird, czyli jednorazowe działanie podsłuchowe CIA z lat 60′, było zalążkiem czegoś znacznie większego, co trwało kilkadziesiąt lat (a co prawdopodobnie trwa do dzisiaj). I właśnie tą wieloletnią działalnością CIA była i jest Operacja Drozd.

Jak więc po raz pierwszy ją ujawniono? Według artykułu The New York Times z grudnia 1977 roku (opublikowanego już po raporcie Bernsteina w Rolling Stone) bliższą niż oczekiwano relację między CIA a prasą ujawniono po raz pierwszy w 1973 roku. Wtedy ówczesny dyrektor CIA, William E. Colby, podzielił się szczegółami tej praktyki z dziennikarzami, a sprawa została dodatkowo nagłośniona przez Washington Star. Doprowadziło to do wszczęcia śledztwa przez Kongres.

legendarni dziennikarze The Washington Post: Carl Bernstein i Bob Woodward

Cztery lata później Bernstein rozwinął temat relacji między CIA a amerykańskimi dziennikarzami w artykule Rolling Stone pod tytułem „CIA i media”. Twierdził, że przez 25 lat około 400 amerykańskich dziennikarzy potajemnie wykonywało zadania dla Centralnej Agencji Wywiadowczej. Dla amerykańskiej opinii publicznej był to wstrząs jeszcze większy niż afera Watergate.

Skąd się to wzięło?

Bernstein twierdził, że relacje między prasą a CIA rozpoczęły się już podczas II wojny światowej, kiedy dziennikarze nawiązywali bliskie relacje z członkami Biura Służb Strategicznych (Office of Strategic Services), poprzedniczki CIA. „Kiedy wojna się skończyła i wielu urzędników OSS przeszło do CIA, naturalne było, że te relacje będą kontynuowane” – pisał Bernstein.

Na początku Zimnej Wojny (w latach 50′ i 60′) program koncentrował się głównie na Europie Zachodniej. „Mieliśmy dziennikarzy w całym Berlinie i Wiedniu, żeby śledzić, kto do cholery przyjeżdża ze Wschodu i co robi” – powiedział Bernsteinowi jeden z funkcjonariuszy CIA.

główna siedziba CIA w Langley w stanie Virginia

W latach 60′ program rozszerzono na Amerykę Południową, ale CIA rzadko umieszczała dziennikarzy w Europie Wschodniej. Tam dziennikarze byli za bardzo narażeni na oskarżenia o szpiegostwo, więc często nie było to warte ryzyka. „Zadania, które wykonywali, czasami sprowadzały się do bycia jedynie oczami i uszami CIA, składania raportów na temat tego, co zobaczyli lub podsłuchali w fabryce w Europie Wschodniej, na jakimś przyjęciu dyplomatycznym w Bonn czy na obrzeżach bazy wojskowej w Portugalii” – pisał Bernstein.

Ten legendarny dziennikarz śledczy odkrył, że w innych przypadkach ich zadania były bardziej złożone i obejmowały rozpowszechnianie dezinformacji, organizowanie przyjęć mających na celu przyciągnięcie zagranicznych szpiegów, a także wysyłanie instrukcji kontrolowanym przez CIA członkom obcych rządów. Kto więc był w to angażowany? Bernstein pisał, że program składał się z akredytowanych pracowników agencji prasowych, freelancerów, redaktorów, wydawców, felietonistów i komentatorów, którzy pracowali dla takich redakcji jak The New York Times, CBS, Newsweek i Time Inc. CIA finansowała również liczne zagraniczne agencje prasowe, aby zapewnić przykrywkę agentom, ale (choć trudno ustalić całą prawdę) wielu informatorów twierdziło, że operacja nie była ani szeroko zakrojona, ani dobrze zorganizowana.

Związki CIA z dziennikarzami

Po publikacji artykułu Bernsteina urzędnicy CIA poinformowali redakcję The New York Times, że w rzeczywistości liczba dziennikarzy opłacanych przez agencję była mniejsza: od 40 do 100 w ciągu 25 lat. Twierdzili również, że ustalenie dokładnej liczby będzie trudne, ponieważ akta dotyczące takich zagadnień są często rozproszone, niekompletne, a czasami wręcz nie istnieją.

siedziba redakcji na Times Square

Okazało się, że wielu z werbowanych dziennikarzy nie szpiegowało dla CIA per se. New York Times donosił, że od dawna powszechną praktyką wśród amerykańskich korespondentów wracających do kraju lub przygotowujących się do wyjazdu za granicę było spędzanie czasu z agentami CIA w ich regionie świata. Reporterzy ci byli często proszeni o pisanie dla CIA dłuższych, bardziej szczegółowych wersji depesz, które im przydzielano, doprawionych niepublikowanymi plotkami i insynuacjami, które mogłyby być pomocne dla agencji.

Rzeczywiście – jednemu z reporterów nie podobało się to, że nazwano go agentem i powiedział Bernsteinowi, że jego kontakty z CIA to normalna, wzajemna wymiana zdań. „Mogłem do nich zadzwonić i powiedzieć coś w stylu: »Taki a taki polityk ma rzeżączkę, wiedziałeś o tym?«, a oni wrzucali to do akt. Generalnie starałem się być dla nich miły i generalnie czułem się wobec nich miły. Ale myślę, że oni byli dla mnie bardziej pomocni niż ja dla nich”.

Jeden z informatorów Bernsteina w randze oficera CIA również bagatelizował program: „Wielu reporterów zostało zwerbowanych do konkretnych zadań i byliby przerażeni, gdyby odkryli, że zostali wymienieni w aktach agencji jako agenci CIA”. Inny oficer powiedział dziennikowi The New York Times, że tacy dziennikarze byli często wykorzystywani jako aktywa pomocnicze, a niekoniecznie jako szpiedzy.

państwem rządzą tajne służby, a tymi z kolei zarządzają należące do bankierów think tanki

W każdym razie CIA twierdziła, że ​​organizacja zaczęła ograniczać zatrudnienie dziennikarzy w 1973 roku i oficjalnie oświadczyła w 1976, że „(…) nie będzie nawiązywać płatnej ani umownej współpracy z żadnym pełnoetatowym lub niepełnoetatowym korespondentem informacyjnym akredytowanym przez dowolną amerykańską agencję informacyjną, gazetę, czasopismo, sieć lub stację radiową lub telewizyjną”. Jaką więc pozycję zajmuje dziś Operacja Mockingbird?

To się nigdy nie skończyło

Jeśli zdajemy sobie sprawę z tego, jak zbudowany jest system, oczywiste stanie się, że Operacja Mockingbird (lub jej kontynuacje i rozwinięcia) nigdy nie została zamknięta. Wręcz przeciwnie – znając poziom współczesnych mediów głównego nurtu, widząc ich ordynarną propagandę, prymitywne sztuczki oraz szeroki zakres manipulacji opinią publiczną, trzeba założyć, że cele Operacji Drozd są aktualne jak nigdy wcześniej. Zmienił się jedynie sposób funkcjonowania maszyny.

W czasach Zimnej Wojny tajne służby w sposób siłowy przejmowały funkcję głównego propagandzisty, brutalnie wciskając swoich ludzi do redakcji telewizyjnych i prasowych. Kiedy prawda wyszła na jaw, zmieniono taktykę – zamiast szmuglować ludzi do redakcji, wykupiono całe wydawnictwa. Tak też zrobiono – wszystkie liczące się współcześnie media należą do oligarchów będących stałymi bywalcami think tanków, takich jak Komisja Trójstronna, Grupa Bilderberg czy Rada Stosunków Międzynarodowych. Najedź kursorem, żeby powiększyć.

Czy Polska jest tu wyjątkiem? Oczywiście nie. Ponad trzy czwarte redakcji prasowych, internetowych i telewizyjnych w naszym kraju należy do kapitału zagranicznego, zwykle niemieckiego i szwajcarskiego. Mam tu na myśli głównie wydawnictwa Bauer i Ringier Axel Springer. Podmioty te nie mają nic wspólnego z dziennikarstwem, są całkowicie sterowane z góry, a ich jedynym zadaniem jest modelowanie opinii publicznej, permanentne oswajanie z globalizmem.

Skrajnym przypadkiem jest tutaj telewizja TVN, należąca do koncernu Warner Bros – Discovery. TVN jest stacją zbudowaną z pieniędzy pochodzących z afery FOZZ-u, zagrabionych polskiemu społeczeństwu miliardów przez komunistyczną bezpiekę. Generalnie Fundusz Obsługi Zadłużenia Zagranicznego miał gromadzić pieniądze na spłatę długów u zachodnich wierzycieli. Ostatecznie trafiły na konta komunistów, którzy po latach zbudowali TVN. Działalność FOZZ-u doprowadziła do największej w historii III RP defraudacji środków publicznych.

W obliczu istnienia setek portali, gazet i stacji telewizyjnych współczesny odbiorca bardzo szybko wpada w pułapkę wielorakości i różnorodności przekazu. Nie wie jednak, że rzekoma różnorodność jest tylko iluzją. Wszystkie obecne „źródła informacyjne” czerpią wiadomości zasadniczo z trzech agencji prasowych: Reutersa, Bloomberga i Associated Press. Oczywiście wszystkie one należą do Żydów, łatwo więc domyślić się, jaką narrację się w nich praktykuje. Poniższe wideo dobrze obrazuje to, o czym mówię.

Ten krótki materiał dowodzi temu, że różnorodność środków masowego przekazu jest fikcyjna. Jednocześnie zabawny jest fakt, że mainstreamowe media regularnie zarzucają mediom społecznościowym i niezależnym publikowanie informacji bez ich wcześniejszego weryfikowania. To tak jakby zawodowy oszust zarzucał innym niemoralne prowadzenie się. Zwróć uwagę, że oni nie mówią po prostu demokracja, tylko „nasza” demokracja, jakby wprost sugerując, że ten system jest ich własny jak prywatna firma, i nikt nie powinien odbierać im monopolu.

Podsumowanie

Powszechnie uważa się, że Operacja Mockingbird wywodzi się głównie z historii o relacjach CIA z prasą w latach 70′. Istnieje jednak wiele doniesień, że służyła ona także (a może przede wszystkim) do szerzenia propagandy i prania mózgów Amerykanom. Fakt ten przedostał się do szerszej świadomości po publikacji książki Deborah Davis „Katherine the great”. Chociaż książka skupiała się na właścicielce Washington Post, Katharine Graham, ukonstytuowała nazwę Operacja Mockingbird.

Program ten rozpoczął się w czasach zimnej wojny i miał na celu infiltrację krajowych mediów oraz manipulowanie opinią publiczną. Wszystko wskazuje na to, że Mockingbird jest nadal realizowany przez CIA. Kiedy Robert Kennedy Jr kandydował na prezydenta w 2024 roku, powiedział: „Operacja Drozd ma się dobrze i trwa do dziś”. Kennedy stwierdził, że program nigdy nie ustał i nadal wykorzystuje się go do kontrolowania światopoglądu amerykańskiego społeczeństwa za pośrednictwem czołowych organizacji informacyjnych, a nawet niektórych publikacji historycznych i naukowych.

W ramach zaprzeczenia jego słowom wystąpiło ABC News stwierdzając: „Nie ma żadnych informacji potwierdzających słowa Kennedy’ego, jakoby dziennikarze byli wykorzystywani do celowego prowadzenia propagandy wobec Amerykanów, ani że w ogóle istniał program propagandowy o nazwie Operacja Mockingbird”. W istocie, nawet w reportażach Bernsteina z lat 70′ nie twierdzono, że projekt ten był wymierzony w Amerykanów, tylko że jego celem było zbieranie informacji za granicą lub wpływanie na te informacje.

CIA przyznała jednak, że rezultaty tych działań mogły znaleźć odzwierciedlenie w doniesieniach medialnych w USA: „Podjęliśmy szczególne środki ostrożności, aby mieć pewność, że nasze działania będą skoncentrowane za granicą, a nie w Stanach Zjednoczonych” – oświadczył były dyrektor CIA, William Colby, (szef CIA 1973–1976). Taka reakcja systemu jest absolutnie naturalna. Wyznając motto Aleksandra Gorczakowa, nie wierzę w żadną informację, dopóki nie zostanie oficjalnie zdementowana.

William J. Casey- dyrektor CIA 1981-1987

W latach 80′ XX wieku wypłynęły niektóre raporty CIA dotyczące zarządzania masami. W jednym z nich ówczesny dyrektor agencji, William J. Casey, napisał słynne słowa: „Będziemy wiedzieć, że nasz program dezinformacji jest zakończony, kiedy wszystko, w co wierzy amerykańskie społeczeństwo, będzie kłamstwem”. To kolejna ważna przesłanka pozwalająca uznać, że Mockingbird nigdy nie został zamknięty, a wpływ CIA na media i światopogląd społeczeństwa pozostaje potężny.

Jest niemal pewne, że wiele z tego, co stało się znane jako Operacja Mockingbird, prawdopodobnie odbywało się za zamkniętymi drzwiami. Niedociągnięcia śledztw Kongresu frustrowały Amerykanów w latach 70′, a zakres programu być może nigdy nie zostanie dokładnie zbadany. Podobnie nie wiadomo, czy Mockingbird był kontynuowany w takiej czy innej formie.

Obecnie CIA ma zakaz werbowania amerykańskich dziennikarzy. Mimo to, w 1977 jeden oficerów CIA powiedział dziennikowi The New York Times, że spodziewają się, iż w przyszłości wahadło znów przechyli się w stronę rekrutacji dziennikarzy i że agencja na pewno będzie na to gotowa.

W całej tej historii (jakby przy okazji) najsilniej uderza to, jak bardzo zmienił się świat pod względem roli dziennikarstwa i stosunku społeczeństwa do niego. Mniej więcej do końca lat 80′ XX wieku dziennikarstwo stało w kontrze do systemu, bo jest to jedynie słuszny punkt wyjścia do odsłaniania prawdy i ukazywania zbrodni władzy. Dziennikarze tacy jak Bernstein i Woodward, dzięki odkrywaniu gigantycznych spisków, byli gwiazdami światowego formatu.

Dzisiaj prawdziwe dziennikarstwo w głównym nurcie nie istnieje, media w całości sprowadzono do roli modelowania świadomości mas, a odsłanianie spisków uchodzi za wyraz głupoty lub szaleństwa. Chyba ostatnim prawdziwym dziennikarzem w Polsce jest Wojciech Sumliński, którego mógłbym nazwać polskim Bernsteinem. Porównajmy sobie jednak sytuację społeczną Bernsteina a pozycję Sumlińskiego. Ten pierwszy był ubóstwiany i chwalony, ten drugi jest atakowany i wyszydzany. To dobitnie pokazuje, jak ukierunkowano masy, w jaki sposób ukształtowano podeście społeczeństwa do odkrywania spisków.