Piramida kontroli systemowej
Reading Time: 10 minutesWszystkie pieniądze świata
Dawno, dawno temu żył pewien zaradny kupiec, który tak sprawnie zarządzał swoim biznesem, że w krótkim czasie dorobił się fortuny. Wówczas zdał sobie sprawę, że ma wystarczająco duży pieniędzy, by pożyczać je innym na procent. Założył więc wypożyczalnię gotówki. Lichwiarski proceder pozwalał mu nie tylko bogacić się w niewyobrażalnym dla zwykłego handlu tempie, ale wręcz uzależniać od siebie pożyczkobiorców, a po pewnym czasie narzucać zasady finansowe całym społecznościom.
W pewnym momencie zdominował rynek do tego stopnia, że stał się głównym wierzycielem rządu, co pozwoliło mu samodzielnie emitować walutę, czyli własnoręcznie ustalać ilość pieniędzy w obiegu. Tak narodziły się banki centralne i podległe im instytucje finansowe. To do nich należą wszystkie strategiczne decyzje na Ziemi. Rządy się zmieniają, mocarstwa wzrastają i upadają, wybuchają wojny i konflikty zbrojne, ale rodziny bankierskie trwają nieustannie od setek lat bez względu na okoliczności, a wiedza i doświadczenie są w nich przekazywane z pokolenia na pokolenie.
Władający światem system jest strukturą hierarchiczną składającą się z ośmiu głównych warstw. Budowla została skonstruowana w taki sposób, by każda próba ukazania rządzących nią mechanizmów wywoływała silny dysonans poznawczy, dzięki czemu jej twórcy mogą pozostać anonimowi i bezpieczni. Ta niezwykła piramida jest nie tylko odzwierciedleniem władzy i stanu posiadania, ale również (a może przede wszystkim) poziomu wiedzy i świadomości tego, co się dzieje.
Na jej szczycie znajduje się Rada Trzynastu – zgromadzenie najbogatszych i najpotężniejszych rodów, które nadają ton swoim czasom i wspólnie uzgadniają kierunek rozwoju cywilizacji. To grono nie jest stałe, zmienia się w zależności od aktualnej potęgi poszczególnej rodziny. Obecnie zasiadają w nim dynastie: Rothschild, Rockefeller, Morgan, Astor, Ptritzker, Baruch, Al Saud, Lee, Murdoch, Oppenheimer, Du Pont, Bush i Walton. Członkowie tych rodzin nigdy nie kontaktują się ze sobą telefonicznie, wszelkie rozmowy odbywają się wyłącznie w trakcie spotkań bezpośrednich bez kamer i świadków.
Rada Trzynastu kontroluje kluczowe dla funkcjonowania maszyny narzędzia: system monetarny, sektor bankowy, przemysł paliwowy, zbrojeniówkę i farmację, co pozwala jej dowolnie sterować rządzącymi. Ma również ogromny udział w rynku medialnym, rozrywkowym, hotelarskim, jubilerskim i walutowym. Finansjera z Wall Street stanowi rdzeń establishmentu Stanów Zjednoczonych. Jej najmocniejszą stroną jest zdolność bezpośredniej ingerencji w kurs dolara, wielopoziomowy dostęp do manipulowania ceną akcji oraz kontrola wysokości stóp procentowych.
Rada Trzynastu utrzymuje zarówno partię demokratyczną jak i republikańską, dlatego ma prawo decydować o doborze kandydatów w wyścigu na prezydenta USA. Są to potomkowie ludzi, którzy w 1913 roku za pomocą morderstw i korupcji politycznej przekształcili Rezerwę Federalną w firmę prywatną, zyskując tym samym monopol na emisję dolara.
Najważniejszą i najbogatszą rodziną w tym gronie jest dynastia Rothschildów, którzy posiadają udziały w większości banków centralnych świata. Rothschildowie stworzyli podwaliny pod obowiązujący dziś pieniądz fiducjarny, czyli niemający pokrycia w kruszcach. Na przestrzeni dwustu lat zdążyli narzucić warunki monetarne niemal wszystkim państwom na świecie, przez co stały się one w zasadzie ich własnością. Majątek Rothschildów jest wyceniany na dwa tryliony dolarów, czego nie da się porównać z niczym.
Pod nimi zasiada Komitet 300, do którego wchodzi trzysta najbardziej wpływowych osób spośród tysiąca najbogatszych ludzi świata z listy Forbesa. Znajdziemy tu zatem Muska, Bezosa, Gatesa, Ellisona, Arnaulta, Zuckebrega, Bransona, Buffeta, Brina, Page’a, Ambaniego, Sorosa, rosyjskich oligarchów, arabskich szejków, chińskich dygnitarzy i wielu innych.
Najważniejszą grupą wśród nich są tzw. twardogłowi, czyli prezesi kluczowych spółek technologicznych Doliny Krzemowej. Komitet Trzystu kontroluje internet, nowoczesne technologie, media, przemysł rozrywkowy i kluby sportowe, co pozwala mu zarządzać świadomością mas, uzależniać ludzkość od aplikacji internetowych i kształtować trendy światopoglądowe całych narodów.
Poziom niżej rezydują rodziny miliarderów o trochę mniejszym znaczeniu politycznym. Według różnych źródeł w tej warstwie znajduje się mniej więcej osiem tysięcy ludzi, co w połączeniu z pięcioma setkami dwóch pierwszych szczebli daje osiem tysięcy pięćset osób. Ośmioma miliardami ludzi na Ziemi rządzi osiem tysięcy pięćset osób i żadna z nich nie jest politykiem.
Za zamkniętymi drzwiami
Na piątym piętrze mieszczą się think tanki, czyli narzędzia elit do wdrażania swoich idei w życie. Są to wszelkie globalistyczne instytucje, ciała „doradcze” i parlamenty świata, czyli udające demokrację biznesowo-polityczne organizacje o charakterze przestępczym, takie jak ONZ, UE, WTO, WHO, G20, Komisja Trójstronna czy Rada Stosunków Międzynarodowych. W praktyce działają niczym jawne targowiska, oficjalne giełdy, na które zjeżdżają się politycy i biznesmeni (czyt. najemnicy banków centralnych i korporacji) w celu podziału łupów, przekazania urzędnikom niższego szczebla decyzji swoich mocodawców oraz ustalenia kierunków „rozwoju” światowej gospodarki, polityki pieniężnej i poszczególnych sektorów życia społecznego.
Do think tanków należą kluczowe organizacje współczesnego globalizmu, takie jak World Economic Forum, Rockefeller Foundation, RAND Corporation, Center for Strategic and International Studies (CSIS), Bill & Melinda Gates Foundation, John Hopkins Bloomberg School of Public Health, Brookings Institution czy Atlantic Council. Ich znaczenie jest nieocenione. Wydarzenia ostatnich kilkudziesięciu lat udowadniają, że think tanki dosłownie piszą instrukcje postępowania dla służb specjalnych. Działacze zgromadzeni wokół zbiorników myśli przygotowują plany i „strategie rozwojowe”, podpowiadając agentom cywilnych i wojskowych komórek wywiadowczych sposoby wdrażania rozmaitych przedsięwzięć o wymiarze globalnym.
Ostatnie kilkanaście miesięcy natomiast bardzo wyraźnie pokazały, że do think tanków należą już także quasi rządowe organizacje amerykańskiego zdrowia publicznego pokroju CDC (odpowiednik naszego sanepidu), FDA (Agencja Żywności i Leków) czy NIAID (Narodowy Instytut Alergii i Chorób Zakaźnych). Razem z WHO stworzyły zaplecze dla największego oszustwa w dziejach, które finalnie doprowadziło do bezsensownej śmierci milionów ludzi pozbawionych przysługującej im opieki zdrowotnej. Ich działania utorowały także drogę dla nabierającej rozpędu tyranii administracyjnej, terroru szczepionkowego, medialnej psychozy i ogólnoświatowej katastrofy gospodarczej. Wszystkie te podmioty sponsorowane są przede wszystkim przez globalne fundacje i korporacje. Tak się właśnie kończy niekontrolowany przepływ pieniędzy między sektorem prywatnym a publicznym.
Pierwsze decyzje globalistów zapadają jednak znacznie wcześniej na posiedzeniach niejawnych, m.in. Grupy Bilderberga będącej od 1954 roku nieformalną a najpotężniejszą organizacją biznesowo-polityczną na świecie. Na kilka miesięcy przed „wybuchem pandemii” (w maju 2019) doszło do zorganizowanego na cito zebrania tej grupy, w którym uczestniczyło ponad stu trzydziestu najważniejszych osobistości ze świata biznesu i polityki: prezesi banków i koncernów, szefowie fundacji, kluczowi urzędnicy UE, a nawet przedstawiciele CIA. W tym spotkaniu uczestniczył również Jared Kushner, zięć i prawa ręka Donalda Trumpa, co stanowi kolejną przesłankę ku tezie, że były prezydent USA był częścią układu.
Rozmowy, jak zwykle dla Grupy Bilderberga, odbywały się za zamkniętymi drzwiami. Na posiedzenia tego ekskluzywnego gremium dziennikarze nie są zapraszani, poza nielicznymi wyjątkami dla najbardziej zaufanych osób. Jedną z nich była Jolanta Pieńkowska – szefowa redakcji TVN24, prywatnie żona Leszka Czarneckiego, jednego z najbogatszych Polaków, właściciela Idea Banku. Razem z nią do Szwajcarii polecieli Rafał Trzaskowski i Radosław Sikorski.
Słynne już „Scenariusze przyszłości technologii i rozwoju międzynarodowego” Fundacji Rockefellera z 2010 roku udowodniły, że rzeczywistość, w jakiej się obecnie znajdujemy, była przygotowywana od bardzo dawna. Jeśli jednak w którymś momencie ostatecznie przypieczętowano wdrożenie światowego resetu i dopięto wszystkie jego szczegóły, to moim skromnym zdaniem stało się to właśnie na tamtym majowym szczycie Bilderberg Group.
Kto pociąga za sznurki
Czwarte piętro piramidy zajmuje ogólnoświatowa kontrola finansowa. Jej głównymi instrumentami są oczywiście banki centralne, czyli po prostu drukarnie pieniędzy. Najważniejszą z nich stanowi Fed, amerykańska Rezerwa Federalna, która z rządem nie ma jednak nic wspólnego. Fed mimo zwodniczej nazwy jest całkowicie prywatną firmą, dokładnie tak samo jak Coca-Cola czy Biedronka. Poza nim liczą się jeszcze tylko cztery drukarnie: Europejski Bank Centralny, Bank Anglii (City of London), Bank Japonii i Chiński Bank Centralny. Wyłączną misją prawie wszystkich tych przedsiębiorstw jest produkcja nisko oprocentowanej waluty celem uzależniania pożyczkobiorców. Jedynie bank centralny Chin jest państwowy, co tłumaczyłoby błyskawiczne tempo rozwoju Państwa Środka.
Bankierzy powołali do życia jeszcze dwie interesujące instytucje: Bank Światowy i Międzynarodowy Fundusz Walutowy (IMF). Ta pierwsza jest filantropijną zabawką elit finansowych do poprawiania swojego wizerunku (mafia uwielbia działalność charytatywną). IMF z kolei jest takim haraczem i „chwilówką” w jednym. Każde państwo zrzeszone w IMF część swoich zysków z handlu międzynarodowego musi wkładać do specjalnego słoika, po który na koniec roku przyjeżdżają gangsterzy w garniturach. Następnie panowie ci objeżdżają z nim świat i najbardziej wydrenowanym krajom proponują zaciągnięcie kredytu. Oczywiście pożyczka ta, w przeciwieństwie do zwykłej waluty wyjeżdżającej z drukarki, jest już odpowiednio oprocentowana. Najpierw więc nisko oprocentowaną (bądź „darmową” – oprocentowaną na zero) walutą doprowadza się do inflacji, długu, bezrobocia i biedy, a potem zmusza do zaciągania pożyczek z IMF, generując jeszcze większy dług i pogłębiając uzależnienie.
Ojcem chrzestnym całego towarzystwa jest Bank Rozrachunków Międzynarodowych w Bazylei (BIS), będący bankiem banków. Jego korzenie sięgają nazistowskich Niemiec, dla których był głównym skarbcem. Tam zapadają najważniejsze decyzje w sprawach funkcjonowania systemu finansowego. To właśnie BIS wyznacza wszystkich prezesów banków centralnych, choć matriks stara się oczywiście tworzyć wrażenie, jakoby to politycy o tym decydowali. Najmniej znany bank na świecie jest jednocześnie tym najważniejszym, co tylko potwierdza mafijną regułę, by za sznurki pociągać w najsłabiej oświetlonym pomieszczeniu. Swoją drogą, czy siedziba BIS-u nie przypomina pewnej biblijnej budowli symbolizującej pychę i boskość budowniczych?
Trzeba docenić kunszt strategów i potęgę iluzji, jaką wykreowano na potrzeby tego mechanizmu. Przed oczami ludzi postawiono świat, w którym o wszystkim decydują politycy, gdy tak naprawdę nie decydują o niczym. Światem rządzi pieniądz, a politycy nie mają własnych pieniędzy. Są jedynie pośrednikami między bankami centralnymi a społeczeństwem. Ich jedynym zadaniem jest przepychanie bankierskiej agendy, czyli wdrażanie planów elit finansowych. Właśnie dlatego w krajach demokracji parlamentarnej wybory odbywają się tak często, gdyż złudzenie wpływu społecznego musi być pielęgnowane i podtrzymywane tak mocno, jak tylko to możliwe.
Niewidzialne państwa
Pod szczeblem administracji finansowej znajdują się korporacje, czyli toczące ten świat nowotwory. Molochy te zarządzają niemal wszystkimi zasobami Ziemi. Nie ma sensu skupiać się na ich kryminalnym charakterze, wszyscy znamy zbrodniczą historię IG Farben czy Monsanto. Lista przestępstw korporacyjnych jest długa i została wystarczająco dobrze omówiona w książkach, artykułach i dokumentach filmowych.
Większość ludzi myśli o światowych koncernach jak o dużych firmach, które tym się tylko różnią od małych, że zatrudniają więcej ludzi i płacą wyższe podatki. W rzeczywistości korporacje są czymś innym. Ich funkcjonowanie i struktury do bólu przypominają systemy państwowe. Każda korporacja ma swoją hierarchię władzy, swojego prezesa, zarząd, administrację wysokiego i niskiego szczebla, wydział kontroli wewnętrznej oraz ściśle określoną politykę społeczną i zagraniczną.
Przedsiębiorstwa korporacyjne są komercyjnymi wersjami krajów, które w przeciwieństwie do tradycyjnych państw nie mają na utrzymaniu milionów obywateli, więc nie muszą się właściwie niczym przejmować. Niewyobrażalne wpływy w połączeniu ze swobodą działania czynią z nich niezwykle niebezpieczne narzędzia nacisku i manipulacji.
Korporacje zachowują się jak imperia dążące do bezwzględnej aneksji kolejnych terenów. Ich strategia marketingowa opiera się między innymi na celowym rozczłonkowaniu marek (tzw. multibrandingu). Takie rozwiązanie pozwala tworzyć iluzję wielorakości produktów i możliwości wyboru. Po wejściu do supermarketu konsument jest oszołomiony różnorodnością towaru i liczbą producentów. Tymczasem, przykładowo, niemal cały rynek spożywczo-drogeryjny znajduje się w posiadaniu dziesięciu firm.
Problem jest znacznie poważniejszy niż mogłoby się wydawać, dlatego że korporacje są sukcesywnie pochłaniane przez banki centralne, które od dawna skupują akcje i obligacje światowych koncernów, powoli stając się ich właścicielami. Dożyliśmy czasów, w których podmioty decydujące o podaży pieniądza przejmują aktywa rynkowe, co w mojej ocenie stanowi nieprawdopodobną patologię. Taki proceder bezpośrednio prowadzi do korporacjonizmu, czyli unowocześnionej wersji faszyzmu.
Wychodzi więc na to, że Milton Friedman się mylił. Nie może być tak, że o wszystkim decyduje wolny rynek, a rząd się do niczego nie wtrąca. Takie podejście sprawdzałoby się w świecie wolnym od korupcji politycznej. Tymczasem sam tylko Facebook każdego roku wydaje ponad 50 milionów dolarów na lobbing ustawodawczy w Waszyngtonie. W sytuacji ordynarnej korupcji, masowej kradzieży licencji, monopolu i forsowania szokujących procesów legislacyjnych niekontrolowane przez nikogo korporacje zaczynają dyktować własne warunki polityczne i propagować coraz dziwniejsze ideologie, stając się bezczelną, kłamliwą i agresywną maszyną podboju i kontroli społecznej.
Kelnerzy mafii
Bezpośrednio nad nami stoją uzbrojeni po zęby strażnicy obozowi – rząd, mainstreamowe media i system edukacji. Ci pierwsi, odgrywający żałosną rolę „ojców narodu” pozoranci, są najzwyklejszymi najemnikami banków centralnych i podlegających im elit finansowych. Ci drudzy, udające dziennikarzy miernoty, już dawno przestali kryć się z czymkolwiek, oficjalnie przepychają agendę zachodnich koncernów i grup kapitałowych. Obie dywizje latają na pasku globalistów, oligarchów i pospolitych przestępców – coś obrzydliwego.
Szkoły i uniwersytety natomiast są najpowszechniejszą w świecie maszyną tresury i indoktrynacji, przygotowują dorastające pokolenie do roli posłusznych owieczek. Te smutne instytucje nie uczą samodzielnego myślenia, rozwiązywania problemów i rozwoju osobistego, w zasadzie niczego nie uczą. Zajmują się wyłącznie programowaniem systemowym, czyli brutalnym tłoczeniem do głowy oficjalnej wersji wszystkiego.
Jedynym celem rządu jest utrzymanie się przy władzy, a jedynym celem mediów jest profilowanie społeczeństwa według ściśle określonych wytycznych. Ani jedna, ani druga grupa nie jest i nigdy nie będzie zainteresowania mówieniem prawdy, bo prawda odsłoniłaby ten gigantyczny teatr marionetek. Dlatego od lat nurzają społeczeństwo w oceanie kłamstwa i manipulacji, robiąc ludziom śnieżnobiałe pranie mózgu bez namaczania. Wszyscy bezczelnie kłamią, bo wszyscy już dawno zostali kupieni albo najzwyczajniej boją się mówić prawdę. Po prostu nie chcą narażać się na ostracyzm własnego środowiska, są zakładnikami aparatu ucisku. Poniższa grafika obrazuje powiązania amerykańskich mediów z najpotężniejszymi organizacjami współczesnego globalizmu.
Jak widać, prezesi gazet, portali i stacji telewizyjnych są jednocześnie bywalcami rozmów Grupy Bilderberg, Rady Stosunków Międzynarodowych i Komisji Trójstronnej. Właśnie dlatego świat przedstawiany w mainstreamowych mediach jest kompletnie fikcyjny, bo opisują go propagandyści na usługach miliarderów.
Dzisiaj widać to szczególnie wyraźnie, gdy z każdej nory wypełzają jak jakieś gnomy tzw. weryfikatory treści – współcześni cenzorzy, agenci matriksa. Za każdym razem, kiedy widzę napis „conspiracy theory debunked”, do głowy przychodzą mi słynne słowa Aleksandra Gorczakowa „Nie wierzę w żadną informację, dopóki nie zostanie oficjalnie zdementowana”.
Medialne ścieki niestety od dawna płyną wartkim strumieniem także i przez Polskę. Od kilku ładnych lat przestrzegam przed tą zgnilizną, której stężenie toksyn i zepsucia już dawno przekroczyło wszelkie możliwe normy, ale nikt mnie nie słuchał. Polacy nadal z lubością dzielą się na obozy TVP i TVN, jakby grali w jakąś sieciową grę komputerową. Ostatecznie ich wojenki i zaangażowanie nie mają najmniejszego znaczenia, bo wszystko i tak jest wyłącznie grą pozorów.
Poranna witaj zmiano
Ostatnia i najniższa warstwa piramidy to dobrze nam znana przestrzeń – jedyny świat, z jakim obcowała większość populacji. To życie sprowadzające się do przymusowej edukacji państwowej, pracy, kredytu i emerytury. To uniwersum tych wszystkich małych-dużych zmartwień i obowiązków – konieczności robienia zakupów, płacenia czynszu, odbierania dzieci ze szkoły, wizyt u lekarza i mandatów drogowych. Poziom nizin społecznych i finansowego niewolnictwa.