Koncerny IT motorem współczesnego zniewolenia
Reading Time: 3 minutesJedną z najsilniejszych macek ośmiornicy oplatającej świat jest potężna dywizja znajdująca się po drugiej stronie Atlantyku, konkretnie w dolinie Santa Clara w Kalifornii. Stacjonują tam siedziby firm, których produkty większość z nas regularnie używa w swoich komputerach i telefonach: Apple, Google, Facebook, Twitter, Amazon, HP, Adobe, PayPal, Alphabet, Cisco Systems, eBay, Uber, Tesla, Intel, Nvidia czy Sandisk. Stawkę zamykają korporacje wyrastające poza Kalifornię: Microsoft, IBM, Dell Technologies, Samsung, Sony, LG, Orange, Softbank, AT&T i wiele innych. Ogromne znaczenie odgrywają tutaj także dostawcy współczesnej rozrywki, tacy jak Netflix, HBO, Disney czy Spotify.
Zarówno operacja fałszywej flagi o kryptonimie pandemia, jak i obecne wydarzenia na Ukrainie czytelnie pokazują, że korporacje IT jednoznacznie ustawiły się po stronie manipulacji, zniewolenia i ordynarnej propagandy próbującej ustanowić zero-jedynkową narrację polityczną, w której Zachód jest dobry, a Wschód zły. Dlaczego wszystkie te firmy pokochały pandemię, a teraz intensywnie angażują się w rosyjsko-ukraiński konflikt? Ponieważ każdy zamach stanu podnosi ich rangę, zwiększa obroty i potęguje możliwości wpływu społecznego. W czasie lockdownu ceny akcji spółek Tech Gangu wyraźnie wzrosły, poszybowały kursy wszystkich producentów oprogramowania, sprzętu komputerowego i narzędzi komunikacyjnych. Przede wszystkim jednak wzrosła rola samego internetu: mediów społecznościowych, usług streamujących i wyszukiwarek treści.
Dożyliśmy czasów, w których świat stopniowo przechodzi na system pracy zdalnej i model rozrywki domowej. Po co jechać do biura, skoro wszystkie potrzebne rzeczy można zrobić w domu i przesłać mailem? Po co iść do kina, skoro jest Netflix? Co mi ze spotkania ze znajomymi, skoro mam Facebooka i Messengera? Po co iść do teatru, skoro jest TVP Kultura i czterdziestoletnie spektakle Teatru Telewizji? Mecz z kolegami na boisku? Czy nie lepiej postrzelać sobie w świecie gier komputerowych? Mamy żyć przed ekranami, zamiast cieszyć się czymś bezpośrednim i namacalnym.
Drugi problem dotyczy błyskawicznie rosnącej kontroli treści. Naprawdę nigdy nie przypuszczałem, że doczekam takiej cenzury w wolnym ponoć internecie. W przeciągu ostatnich dwudziestu czterech miesięcy Google skasował kilkadziesiąt tysięcy „rozsiewających dezinformację” kanałów na Youtube, a na Twitterze i Facebooku nie było wcale lepiej. Zrób prosty eksperyment – wpisz słowo typu Russia, Ukraine, coronavirus, pandemic, covid-19, cancer albo vaccines w wyszukiwarkę Google, a potem powtórz to z wyszukiwarką Yandex albo DuckDuckGo. Widzisz różnicę? Wyszukiwanie informacji w Google zaczyna przypominać wycieczkę krajoznawczą po galerii handlowej.
Skąd taka polityka? Czemu amerykańskim gigantom tak bardzo zależy na blokowaniu pewnych treści? Gdy nie wiadomo o co chodzi, zawsze chodzi o pieniądze i władzę. Pandemia zgrała się w czasie z kampanią prezydencką w USA (swoją drogą, cóż za niezwykły zbieg okoliczności), a Trump, jak wiadomo, przez cztery lata swojej prezydentury próbował zmusić koncerny IT do przeniesienia produkcji z Chin do USA. Pandemia była wyśmienitą okazją do uwalenia prezydenta, a tym samym dalszego wykorzystywania taniej siły roboczej w Państwie Środka. Ordynarnie sfałszowane wybory są tylko potwierdzeniem tego, jak bardzo establishmentowi było nie po drodze z antyglobalistyczną polityką Trumpa.
Niestety plandemiczna zaraza dotknęła także inne branże, gdyż od samego początku jej celem była eliminacja klasy średniej, a wraz z nią śmierć lokalnej kultury. Uważam, że w ciągu najbliższych kilku lat zniknie większość kin i teatrów. Zostaną tylko placówki dofinansowywane z budżetu, ale w ich przypadku nie liczyłbym na obiektywizm i wolność artystyczną. Zresztą tendencję odwracania się od kin i teatrów można było zauważyć jeszcze przed plandemią. Teraz ten trend jedynie zdynamizowano. Docelowym modelem funkcjonowania jest doświadczanie świata zdalnie i cyfrowo za pomocą ekranu komputera i smartfona.