Nareszcie widzą, kto rządzi światem
Reading Time: 4 minutesJeśli w rozgrywającej się na naszych oczach anihilacji Palestyny moglibyśmy znaleźć jeden pozytywny aspekt, byłaby nim pewna dyskretna, acz znacząca zmiana paradygmatu postrzegania rzeczywistości. Zdaje się bowiem, że ludzkość wreszcie zdała sobie sprawę, kto naprawdę rządzi światem.
Co jakiś czas znana osobistość ze świata filmu, sportu lub biznesu jawnie protestuje przeciw złu wyrządzanemu przez decydentów Izraela na obywatelach palestyńskich w strefie Gazy. Dość regularnie pojawiają się wpisy i komentarze jawnie potępiające dokonującą się tam ludobójczą zbrodnię.
Melissa Barrera, meksykańska gwiazda nowych horrorów z cyklu “Krzyk”, została odsunięta od ostatniej produkcji ze skutkiem natychmiastowym po tym, jak w serii postów w mediach społecznościowych opisała Palestynę jako kraj skolonizowany, oskarżając siły izraelskie o ludobójstwo i czystki etniczne. Powiedziała prawdę, o której już wszyscy wiedzą. Jednak poskutkowało to wyrzuceniem jej z pracy i przyklejeniem etykiety antysemitki.
Firma produkcyjna Spyglass Media Group, która stoi za serią “Krzyk”, wystosowała oświadczenie o treści: “Stanowisko Spyglass jest jasne: nie tolerujemy antysemityzmu ani nawoływania do hejtu w jakiejkolwiek formie, w tym fałszywych odniesień do ludobójstwa, czystek etnicznych, Holokaustu bądź czegokolwiek, co przekracza granicę mowy nienawiści”. Po raz kolejny wychodzi na to, że mówienie o zbrodniach jest mową nienawiści. To jest dokładnie ten sam casus, jak podczas tak zwanej pandemii koronawirusa.
Przypadek Melissy Barrery jest tylko jedną z wielu podobnych spraw w Hollywood. W tym samym czasie, kiedy wytwórnia Spyglass zadecydowała o jej zwolnieniu, agencja aktorska UTA rozstała się z gwiazdą o znacznie większym nazwisku – Susan Sarandon. Stało się to tuż po tym, jak aktorka wygłosiła płomienne przemówienie krytykujące Izrael podczas propalestyńskiego wiecu w Nowym Jorku.
To wszystko jednak wydaje się niczym wobec tego, co działo się wokół najbogatszego człowieka na świecie. Dwa tygodnie temu Elona Muska oskarżono o podżeganie do nienawiści przeciw Żymianom. Doszło do tego po tym, jak miliarder zgodził się z postem na X głoszącym, że żymskie społeczności “szerzą dokładnie ten rodzaj dialektycznej nienawiści wobec białych, którą, jak twierdzą, chcą, aby ludzie przestali używać przeciwko nim”. Musk Skrytykował też Anti-Defamation League (ADL – Liga Przeciwko Zniesławieniom), amerykańską organizację żymską, której oficjalnie celem jest walka z nienawiścią i uprzedzeniami wobec Żymian.
Zaraz po tym zdarzeniu kilka największych korporacji medialnych i rozrywkowych (w tym Disney) zapowiedziało swoje odejście z platformy X (dawniejszego Twittera), efektem czego był wyraźny spadek notowań spółki na giełdzie. W konsekwencji tych decyzji Musk najpierw dokonał tzw. stalinowskiej samokrytyki, przepraszając wszystkich za swoje niestosowne zachowanie, a zaraz potem w rozmowie z Beniaminem Netanjahu otwarcie poparł Izrael w walce z “palestyńskim” Hamasem, mówiąc: “Ci, którzy zamierzają mordować, muszą zostać zneutralizowani. Trzeba skończyć z propagandą, która szkoli ludzi na przyszłych morderców, a następnie uczynić Gazę zamożną”.
Mamy tu zatem dokładnie tę samą retorykę, jaką gady systemowe uprawiały przez ostatnie dwa lata wojny Rosji z Ukrainą. Jest to nic innego jak “rozwiązywanie konfliktów” poprzez mordowanie w myśl zasady – żeby było dobrze, trzeba najpierw wyrżnąć jakąś grupę ludzi. Wszystko zgodnie z orwellowskim przesłaniem: “Wojna to pokój. Wolność to niewola. Ignorancja to siła”.
Mam nadzieję, że to wszystko ostatecznie rozwiewa wątpliwości co do obywatela Elona Muska, gdyż dotychczas wiele osób postrzegało go jako opozycjonistę, człowieka stojącego w kontrze do skorumpowanego establishmentu.
Opisane tu przypadki wpisują się w bardzo szeroki trend. Na całym świecie potępiane i wykluczane są wszelkie osoby, które odważyły się sprzeciwić bezbrzeżnemu złu, jaki obecnie Izrael wyrządza Palestyńczykom. Od 7-go października Izrael zabił swoimi nalotami ponad 12 tysięcy Palestyńczyków, w tym prawie cztery tysiące dzieci. To największa zbrodnia ludobójstwa od zakończenia II wojny światowej.
Mimo palestyńskiej hekatomby 99% celebrytów milczy. Boją się narazić na potępienie i ostracyzm własnego środowiska. Pozostała garstka, która ma odwagę głośno przeciwstawić się złu, zostaje zwolniona z pracy i boleśnie wykluczona ze swojej branży. To smutne, ale dzięki temu ludzkość wreszcie widzi, kto naprawdę rządzi światem.
Banki centralne ponad 180-ciu państw należą do Rothschild Group, więc niemal wszystkie liczące się kraje na świecie są zakładnikami żymskich bankierów. Również banki powszechne znajdują się w posiadaniu obywateli żymskiego pochodzenia. Niemal cały rynek medialny należy do Żymian, w tym trzy największe agencje prasowe: Reuters, Bloomberg i Associated Press. Największym baronem medialnym w USA jest nie kto inny jak George Soros – Węgier żymskiego pochodzenia.
Prezesem BlackRocka, największej spółki inwestycyjnej na świecie, jest Larry Fink – Amerykanin żymskiego pochodzenia. Z tych samych korzeni wywodzi się Mark Zuckerberg – CEO Facebooka. Niemal wszystkie wytwórnie filmowe Hollywoodu należą do przedstawicieli państwa południa. Żymianie mają wszystko, co trzeba by sterować światem: banki, fundusze, media i rozrywkę.
Właśnie z tego powodu ludzie nigdy nic nie wiedzieli o niewyobrażalnych cierpieniach Palestyńczyków, o setkach tysięcy mordowanych od zakończenia II wojny Kurdów, o setkach tysięcy zabijanych amerykańskimi bombami Syryjczyków, Libijczyków, Irakijczyków i Afgańczyków.
Ludzie nic nie wiedzieli o żadnych zbrodniach USA i Izraela, bo należące do tych imperiów media wszystko zamiatały pod dywan. Eksterminacja Palestyny stała się przekroczeniem masy krytycznej, punktem bez powrotu, dzięki któremu większość ludzkości wreszcie wydaje się widzieć i rozumieć. Obowiązująca w tym temacie cenzura wypowiedzi i ostracyzm nie zostawiają wątpliwości w kwestii tego, kto naprawdę rządzi światem. Szkoda tylko, że cena tej świadomości zbiorowej musiała być tak strasznie wysoka.