typex.info

OPINIE

Runął mit Unii Europejskiej

Reading Time: 4 minutesCoś się kończy.

29/02/24 4 min

Runął mit Unii Europejskiej

Reading Time: 4 minutes

Gdy dwadzieścia lat temu Polska wstępowała do Unii Europejskiej, w społeczeństwie polskim dało się wyczuć atmosferę nabożności. Panowała wszechogarniająca radość, duma rozpierała ludzkie serca. Oto wpuszczają nas na salony, od teraz będziemy grać w pierwszej lidze. Prawie wszyscy wyobrażali sobie, że ktoś tam na górze łaskawie przyjął nas pod wspaniałe europejskie skrzydła, przytulił do piersi i w napływie niespodziewanego altruizmu postanowił wspierać finansowo.

Tylko nieliczni (w tym autor tekstu) mówili, co naprawdę się stało. A stało się to: sprzedaliśmy niepodległość za trzydzieści srebrników, oddaliśmy wolność za dofinansowania do budowy autostrad. Tylko idiota wierzy, że można dostać coś za darmo. To było podpisanie paktu z diabłem, cyrograf anihilujący naszą tożsamość narodową i samostanowienie. Tak oto przeszliśmy z niewolnictwa jednego imperium w drugie. Lata 90′ były jedyną dekadą swobody gospodarczej. Nieprzypadkowo w okresie 1989-2004 nastąpił największy wzrost gospodarczy od czasu dwudziestolecia międzywojennego. ZSRR już nie istniał, a Eurokołchoz nie zdążył jeszcze wziąć nas w swoje karby.

Wejście Polski do Unii Europejskiej nie było, jak twierdziły medialne ścieki, bajką o awansie do elity politycznej, tylko podjęciem pracy w zachodnim domu publicznym. Polska dla Unii nigdy nie była partnerem w biznesie jak Niemcy, Francja czy Wielka Brytania. Od samego początku traktowano nas jak prostytutkę zachodnich korporacji, które szukały nowych rynków zbytu. Nakazały więc urzędnikom w Brukseli aneksję m.in. Polski do struktur unijnych, żeby móc sprzedawać tu swoje towary bez płacenia podatków. Na takiej samej zasadzie prężnie działający alfons-mafioso przyjmuje do pracy w burdelu kolejną kobietę. Ktoś przecież musi obsługiwać nowych klientów. Dzisiaj produkcja dóbr nie jest już problemem. Wyzwaniem jest sprzedaż towaru, czyli rozwiązanie odwiecznej zagadki: gdzie by tu jeszcze opchnąć magazyny pełne naszego szajsu.

Dopiero agresywna polityka Brukseli w sprawie polskich połowów, stoczni i kopalni obudziła niektórych z europejskiego letargu. Polacy zobaczyli, że są ubezwłasnowolnieni i traktowani jak obywatele gorszego sortu (tragiczna jakość importowanej żywności). Wówczas uświadomili sobie, że Unia Europejska nie jest ekskluzywnym klubem dla wybrańców, tylko czymś w rodzaju obozu, a rolę Polski sprowadzono do kolonii poddańczej. To był pierwszy poważny wstrząs. Kolejny przyszedł z fałszywą pandemią, kiedy Unia kazała wyłączyć gospodarki i zamknąć ludzi w domach. Ostatni szok nastąpił wraz eskalacją wojny USA z Rosją na terenie Ukrainy, kiedy Stany Zjednoczone przerobiły nas na niezatapialny lotniskowiec dla swoich operacji imperialnych.

Tak jak podczas pandemii wszyscy widzieli wdrażanie odgórnych, ogólnoświatowych, chorych idei rzekomo zwalczających wirusa, tak teraz wszyscy ujrzeli to samo w przypadku polityki ukraińskiej. Marionetki z Warszawy znów posłusznie wykonały rozkazy zachodnich banków. A te po upadku operacji covid-19 potrzebowały konfliktu z Rosją, bo wojna jest następnym etapem resetowania światowej gospodarki.

Polskojęzyczne elity polityczne kolejny raz zdradziły naród porzuceniem polskiej racji stanu. Kraj od dawna zalewa ukraińskie zboże, demolując rodzimy rynek zbytu. Państwo, które nie kontroluje własnych granic, w zasadzie nie istnieje. Państwo, które nie dba o przepływ towarów i politykę celną, nie należy do obywateli, tylko do ponadnarodowej oligarchii. Obecni urzędnicy państwowi realizują skrajnie antypolską politykę handlową, wpuszczając do kraju tragicznej jakości towary z Ukrainy, kompletnie niszcząc w ten sposób nasze rolnictwo. Wykonują rozkazy płynące z samej góry, dokładnie tak samo, jak robili to kelnerzy z PiS-u w czasie tak zwanej pandemii.

Prostytutka dostaje wynagrodzenie za swój nierząd, ale to nie znaczy, że jej praca jest wartościowa. Alfons wykorzystuje niewolnicę, stawia pod ścianą i zmusza do wykonywania upokarzających usług. Niestety Polska w unijnym domu publicznym była, jest i będzie tylko nałożnicą. Nikt nas nie chroni, bo polskie elity patriotyczne zostały wymordowane przez komunistów, a obecny system pseudoedukacji i towarzysząca mu patologia medialno-internetowa pielęgnują stan katatonii umysłowej, produkując armię bezrozumnych zombie – zjadaczy telewizyjnej papki gotowych na jedno pstryknięcie palców lecieć na każdy marsz czy wiec polityczny.

Donald Tusk chwali się teraz odblokowaniem 130 miliardów euro z KPO, ale ty Polaku i tak nie dostaniesz z tego ani centa. Cała ta forsa popłynie na wykonywanie zleceń koncernów międzynarodowych. Być może gdzieś po drodze zobaczysz tabliczkę dumnie obwieszczającą realizację projektu z funduszy unijnych, może czasem pojedziesz nową obwodnicą, może w twojej gminie pojawi się nowoczesna biogazownia. Ale w międzyczasie umrze twój lokalny biznes, tonąc w morzu unijnych podatków i absurdalnych przepisów. Nie będziesz mógł nawet napalić drewnem w kominku, bo wszelkie twoje prawa zostaną ograniczone do skrajnego minimum.

Niestety dzieje się dokładnie to, o czym mówiłem prawie dwadzieścia lat temu. Federalizacja UE i globalizacja demolują naszą gospodarkę. Polskojęzyczne władze na rozkaz Unii Europejskiej zniszczyły już polskich stoczniowców, rybaków i górników. Teraz przyszła kolej na rolnictwo. W ramach budowy Nowego Wspaniałego Świata i realizacji ONZ-owskiej Agendy 2030 musimy poświęcić każdą gałąź tradycyjnej gospodarki.

Szokujące jest to, że większości polskiego społeczeństwa taka sytuacja nie przeszkadza, bo wytresowano ją na niewolników. Polacy lubią być wyrobnikami na plantacji bawełny, zadowalają się ochłapami z pańskiego stołu.

Cóż, chcącemu nie dzieje się krzywda. Niebawem zabronią nam jeździć samochodami spalinowymi, ale podadzą robaki na obiad. Nie będziemy mieć niczego, ale będziemy szczęśliwi. W każdym razie tak powiedzą w TVN i TVP.