TikTok jest już rozgrywany przez USA
Reading Time: 8 minutesŚledztwo portalu MintPress News ujawnia dziesiątki byłych urzędników Departamentu Stanu USA pracujących obecnie na kluczowych stanowiskach w TikToku. Wiele osób z doświadczeniem w FBI, CIA i innych komórkach “bezpieczeństwa narodowego” również zajmuje wpływowe stanowiska w tym gigancie mediów społecznościowych, wpływając na treści, które ogląda ponad miliard użytkowników.
Urząd Bezpieczeństwa Medialnego
Amerykańscy politycy domagają się zakazu używania aplikacji ze względu na tak zwane bezpieczeństwo narodowe, próbując przeforsować ustawę o inwigilacji internetu, która zamieniłaby kraj w państwo orwellowskie. Jednocześnie wygłaszają bezsensowne oświadczenia o tym, że TikTok jest niebezpieczny, ponieważ podłącza się do naszego Wi-Fi i szpieguje. Tymczasem wiele wskazuje na to, że TikTok jest znacznie bliżej Waszyngtonu niż Pekinu.
Od dłuższego czasu TikTok rekrutuje byłych urzędników Departamentu Stanu do prowadzenia swoich operacji. Na przykład szefem działu polityki publicznej w zakresie danych w Europie jest Jade Nester. Zanim Nester zatrudniono na tym wpływowym stanowisku, pełniła funkcję wysokiego urzędnika w Waszyngtonie, pracując jako dyrektor Departamentu Stanu do spraw polityki publicznej internetu.
Podobnie było z Mariolą Janik. Zaczynała w Bureau of Western Hemisphere Affairs. Potem została zawodowym dyplomatą w Departamencie Stanu, zanim przeniosła się do Departamentu Bezpieczeństwa Wewnętrznego. We wrześniu jednak opuściła rząd, by natychmiast objąć stanowisko menedżera programu zaufania i bezpieczeństwa w TikToku – czyli rozpocząć pracę polegającą na usuwaniu treści i przekształcaniu algorytmów.
Chociaż nie ma dowodów na to, że Janik jest kimś innym niż tylko wzorowym urzędnikiem, sam fakt, że pracownik amerykańskiego rządu obejmuje tak wpływowe stanowisko w gigancie mediów społecznościowych, powinien być powodem do niepokoju. Jeśli wysoki szczeblem chiński urzędnik zostałby zatrudniony do wpływania na to, co amerykańska opinia publiczna ogląda na swoich kanałach mediów społecznościowych, prawdopodobnie byłoby to głównym punktem wrzawy dotyczącej TikToka, która obecnie wstrząsa Waszyngtonem.
Janik nie jest jedynym byłym funkcjonariuszem służb państwowych pracującym w zespole do spraw zaufania i bezpieczeństwa TikToka. W latach 2008-2021 Christian Cardona pracował dla Departamentu Stanu, służąc w Polsce, Turcji i Omanie oraz działając w gąszczu amerykańskiego interwencjonizmu na Bliskim Wschodzie. W latach 2012-2013 był asystentem ambasadora USA w Kabulu. Później porzucił tę rolę, by zostać menadżerem do spraw politycznych i wojskowych w Iranie. Latem 2021 roku prosto z wysokiej posady w Departamencie Stanu przeszedł na kierownika polityki produktowej w zakresie zaufania i bezpieczeństwa w TikToku. Otrzymał stanowisko, do którego wydaje się zupełnie nie mieć kwalifikacji.
Kolejną niezwykle wpływową osobą w TikToku jest koordynatorka do spraw rekrutacji – Katrina Villacisneros. Zanim zaczęła decydować o tym, kogo firma zatrudni, a kogo nie, pracowała w Biurze Praw Człowieka i Spraw Humanitarnych Departamentu Stanu. Do roku 2021 była częścią Army Cyber Command – amerykańskiej jednostki wojskowej nadzorującej cyberataki i wojnę informacyjną w sieci.
Inni pracownicy TikToka z długą historią w amerykańskim systemie bezpieczeństwa narodowego to: Brad Earman – globalny lider dochodzeń kryminalnych i cywilnych, który spędził 21 lat jako agent specjalny w Biurze Dochodzeń Specjalnych Sił Powietrznych, a także jako kierownik programu antyterrorystycznego w Departamencie Stanu; oraz Ryan Walsh – lider zarządzania rozwojem w dziale zaufania i bezpieczeństwa TikToka, który do 2020 roku był starszym doradcą rządu w zakresie strategii cyfrowej. Centralną częścią pracy Walsha w Departamencie Stanu było “promowanie narracji wspierających” interesy USA i NATO w sieci.
Walsh jest przykładem szerszej fali osób, które przeszły od rządów próbujących manipulować rynkiem globalnym do prywatnych firm, gdzie powierza się im zadanie “ochrony społeczeństwa” przed dokładnie takimi operacjami wpływu, jakie narzucało im państwo, a które (obecnie) organizują ich byli koledzy. Krótko mówiąc, system masowego przekazywania treści, w którym emerytowani urzędnicy państwowi decydują o tym, co świat widzi (a czego nie) w sieci, dzieli zaledwie jeden krok od państwowej cenzury na poziomie światowym.
Mimo że mówi się o cyfrowych operacjach wpływu prowadzonych przez Rosję lub innych przeciwników Ameryki, Stany Zjednoczone są z pewnością najgorszym przestępcą jeśli chodzi o manipulowanie opinią publiczną w sieci. Departament Obrony zatrudnia armię co najmniej 60 tysięcy osób, których zadaniem jest wpływanie na opinię publiczną. Większość z nich pełni rolę tzw. wojowników klawiatury i trolli mających na celu promowanie interesów amerykańskiego rządu lub wojska. Na początku tego roku dokumenty Twitter Files ujawniły, w jaki sposób giganci mediów społecznościowych współpracowali z Pentagonem w prowadzeniu operacji wpływu online i kampanii fake newsów mających na celu zmianę reżimu na Bliskim Wschodzie.
Szpiedzy pośród nas
Część wściekłości związanej z rzekomym zagrożeniem ze strony platformy TikTok została sztucznie podsycona przez jej rywali. Na przykład Facebook zlecił firmie PR-owej przeprowadzenie ogólnokrajowej kampanii oszczerstw przeciwko TikTok-owi, przedstawiając platformę jako “zagrożenie dla dzieci” i umieszczając w gazetach całego kraju artykuły mówiące o niebezpieczeństwach płynących ze strony konkurencji.
Ironia losu sprawiła, że Facebook został potraktowany podobnie jak TikTok. W 2018 Marka Zuckerberga zaciągnięto przed Kongres i godzinami grillowano na temat zagrożeń związanych z jego platformą. Wybrani oficjele rządowi omawiali podzielenie firmy na mniejsze spółki lub nawet uwięzienie Zuckerberga za jego rolę w dezinformacji. Jeśli celem było zastraszenie go, aby zrezygnował z kontroli edytorskiej nad platformą, to prawdopodobnie zadziałało. Zaledwie kilka tygodni po śledztwie Facebook ogłosił rozpoczęcie współpracy z Atlantic Council, dzięki czemu ten potężny think-tank mógł oficjalnie wpływać na to, co miliardy ludzi widziały (a czego nie) na swoich kanałach informacyjnych.
Rada Atlantycka przez długi czas należała do najbardziej zajadłych organizacji w kwestii Chin i Rosji, publikując kłamliwe raporty na temat zakresu penetracji zachodniego społeczeństwa przez tę ostatnią. Istnieje również silne podejrzenie, że Atlantic Council była związana z szemraną organizacją Prop or Not, która oznaczyła setki alternatywnych mediów jako prawdopodobną propagandę rosyjską.
W wyniku ostatnich zmian algorytmu ruch na Facebooku dla alternatywnych stron informacyjnych został całkowicie zdławiony, ponieważ platforma silnie uprzywilejowuje media establishmentowe. MintPress, na przykład, stracił ponad 99% swojego ruchu na Facebooku. Dla systemu taki rodzaj korporacyjnego algorytmicznego duszenia jest o wiele bardziej skuteczny niż jawne zakazy rządowe – osiąga praktycznie te same wskaźniki tłumienia, wywołując jednocześnie o wiele mniejsze oburzenie opinii publicznej.
Sam Facebook jest pełen agentów sektora bezpieczeństwa narodowego. Prowadzący zespół Aaron Berman, który jest odpowiedzialny za moderację treści na platformie, był do 2019 wysokim rangą członkiem CIA, pisząc codzienne briefingi prezydenta, dopóki nie przeskoczył do Facebooka. Jego następczyni, Deborah Berman, spędziła prawie dekadę jako analityk wywiadu w Langley. Jako specjalistka od Syrii była częścią trwającej brudnej wojny CIA przeciwko temu krajowi, w ramach której agencja finansowała, szkoliła i utrzymywała armię dżihadystów w celu obalenia rządu Assada.
Na początku roku 2022 Deborah odeszła z CIA, by objąć stanowisko kierownika zespołu do spraw zaufania i bezpieczeństwa w spółce-matce Facebooka: Meta. Bermanowie są jedynie dwojgiem z dziesiątek agentów CIA prowadzących obecnie operacje Facebooka na całym świecie.
Strategia Facebooka i TikToka nie jest jednak tutaj niczym wyjątkowym. Trudno bowiem znaleźć wysokiego rangą pracownika Google’a, który nie był wcześniej członkiem CIA. Twitter zatrudnia alarmującą liczbę agentów FBI do prowadzenia swoich operacji. Reddit w tajemniczy sposób mianował czołową członkinię Atlantic Council, Jessicę Ashooh, na stanowisko dyrektora operacyjnego, mimo że nie posiada ona prawie żadnego istotnego doświadczenia w tej branży.
Czerwone zagrożenie
Podczas gdy kiedyś Chiny były postrzegane jako niewyczerpane źródło taniej siły roboczej i potencjalny sojusznik gospodarczy, w ciągu ostatniej dekady stanowisko Waszyngtonu wobec Chin uległo radykalnej zmianie. Począwszy od Pivot to Asia administracji Obamy z roku 2012 (Zwrot ku Azji – strategiczne przeniesienie środka ciężkości polityki USA z Bliskiego Wschodu na Chiny – przyp.) Stany Zjednoczone zaczęły przygotowywać się do wojny z Pekinem, aby zapobiec jego wzrostowi gospodarczemu. Do tej pory otoczyły Chiny 400 bazami wojskowymi i próbowały stworzyć coś w rodzaju azjatyckiego NATO – sojusz wojskowy państw, które chcą przeciwstawić się Pekinowi. Jednym z chętnych uczestników jest Australia, która zgodziła się ostatnio (pod znaczną presją amerykańską) na zakup floty atomowych łodzi podwodnych, których koszt może wynieść ćwierć biliona dolarów. To wszystko mimo faktu, że Chiny są największym partnerem handlowym Australii.
Stany Zjednoczone stosują sankcje i inne akty nacisku, próbując spowolnić nieuchronny wzrost Chin. W zeszłym roku zakazały stosowania chińskich chipów półprzewodnikowych w amerykańskich produktach i zablokowały gigantowi elektronicznemu Huawei działania na terytorium USA. Co więcej, zaangażowały się w ogromną wojnę propagandową przeciwko Pekinowi. W USA propaganda przyniosła efekty – jeszcze pięć lat temu większość Amerykanów miała pozytywne zdanie o Chinach. Dziś ta liczba spadła do najniższego w historii poziomu 15-stu procent.
Waszyngton wspierał wszelkiego rodzaju grupy separatystyczne w Chinach, w tym w Sinciangu, Tybecie, Hongkongu i na Tajwanie. Próbował zwrócić uwagę na złe traktowanie przez Chiny mniejszości narodowych. Jego wysiłki w dużej mierze pozostały bez echa na arenie międzynarodowej, ponieważ kraje Południa wciąż utrzymują silne więzi gospodarcze, kulturalne i polityczne ze wschodzącym supermocarstwem.
Wiele krajów uważa, że współpraca z Chinami wiąże się ze stosunkowo niewielką liczbą zobowiązań i nie grozi odpowiedzią militarną w przeciwieństwie do współpracy z USA. Jeszcze bardziej niepokojący dla planistów wojennych w Waszyngtonie jest szybko postępujący trend odchodzenia od dolara. W ubiegłych tygodniach wiele krajów świata ogłosiło, że odchodzi od używania dolara w handlu międzynarodowym, co drastycznie osłabi Stany Zjednoczone pod względem ekonomicznym i zmniejszy ich zdolność do stosowania sankcji jako środka przymusu.
To właśnie w tym świetle należy postrzegać histerię wokół TikToka w Kongresie. Światowe imperium chyli się ku upadkowi i desperacko próbuje utrzymać swoją kontrolę nad środkami komunikacji. TikTok z pewnością przechowuje olbrzymią ilość danych osobowych i należy przeprowadzić debatę na temat etyki i implikacji tego typu procedur. Jednak ów model danych jest nieco inny niż u konkurencji. Dysponując miliardami użytkowników na całym świecie, wielkie firmy z branży mediów społecznościowych mają o wiele większą siłę oddziaływania na ogólnoświatową opinię publiczną niż największe stare imperia medialne.
Stany Zjednoczone wyraźnie rozumieją, że ten, kto kontroluje algorytm, kontroluje umysły. W minionych dekadach Departament Stanu i CIA wydawały fortuny na tworzenie sieci płatnych informatorów w redakcjach gazet w całej Ameryce, a nawet potajemnie zakładały gazety i magazyny, by podrzucać informacje (lub dezinformację) do modyfikowania opinii publicznej (na przykład Operacja Mockingbird – przyp.). Dziś jednak dla rządu USA szybsze i prostsze jest umieszczenie kilkudziesięciu agentów na kluczowych stanowiskach w dużych firmach technologicznych. W ten sposób mogą osiągać znacznie wyraźniejsze rezultaty. Amerykańskie społeczeństwo nie powinno więc obawiać się, że TikTok jest swego rodzaju komunistycznym chińskim koniem trojańskim – on już obecnie jest zarządzany przez amerykański Departament Stanu.
Refleksja końcowa
Na koniec pewne spostrzeżenie nieco na przekór tytułowi. Im bliżej podejdziecie z lupą do systemu, tym wyraźniej zauważycie, że tam flagi nie grają. TikTok jest chińską aplikacją oficjalnie zarządzaną przez kierownictwo partii, a mimo to z lubością przyjmuje pod swe progi kolejne gadziny z Waszyngtonu. Na Ukrainie od roku trwa wojna, a mimo to USA na potęgę skupują rosyjską ropę, omijając sankcje importem surowca z Indii. Kompanie naftowe dostarczają ropę obu stronom konfliktu. Dokładnie to samo robią koncerny zbrojeniowe i technologiczne – przecież gros uzbrojenia i technologii na wyposażeniu armii USA i Rosji powstaje w dokładnie tych samych zakładach. Czy nie tak samo było podczas wojny w Wietnamie? Ukraina niby taka biedna i uciemiężona, ale potrafi zalać Polskę i inne kraje sąsiednie własnym zbożem, rujnując im rynki lokalne.
Kiedy oczy całego świata gapią się na fajerwerki, Ty w tym czasie spójrz w zupełnie innym kierunku, bo najpewniej właśnie tam odbywa się sztuczka, tam jest ten ptaszek schowany. Światem nie rządzą politycy. Nie chodzi też o państwa jako takie ze swoimi flagami i oficjalną polityką zagraniczną. To wszystko jest tylko fasadą, grą aktorską na gigantycznej scenie. Kiedy ludzkość zajmuje się śledzeniem doniesień z frontu, giełdy czy posiedzeń sejmowych, obserwując “nienawidzące się” strony, faktyczne decyzje zapadają w ciszy gabinetów bez kamer i świadków. Kto naprawdę rządzi światem? Wystarczy zaczaić się przy wjeździe do garażu podziemnego i obserwować persony zjeżdżające na spotkania Rady Stosunków Międzynarodowych, Grupy Bilderberg czy IMF. A tam, niespodziewanie, są wszyscy – Amerykanie, Rosjanie, Chińczycy, Izraelczycy, Arabowie, Brytyjczycy, Niemcy, Francuzi – i jakoś dziwnie wszyscy oni zawsze potrafią się dogadać. Na wojnie zabijają się ludzie, którzy się nie znają dla interesów ludzi, którzy się znają, ale nie zabijają.
źródło:
https://babylonianempire.wordpress.com/
napisano na podstawie:
https://www.mintpressnews.com/tiktok-chinese-trojan-horse-run-by-state-department-officials/284353/