Fikcyjna misja Polaris Dawn
Reading Time: 3 minutesPolaris Dawn to rzekomo przełomowa “misja kosmiczna”, podczas której odbył się pierwszy komercyjny “spacer w kosmosie”. Przedsięwzięcie zostało zrealizowane przez dobrze nam znanych oszustów ze SpaceX. Koniecznie obejrzyj materiały Artura Sikory z kanału AstroARA.
Pierwszy odcinek trzyodcinkowego serialu rozrywkowego komedii science-fiction Polaris Dawn nie zaskoczył widzów niczym nowym i został nakręcony przy pomocy starych, wciąż tych samych i powoli nudnych trików filmowych. Co zobaczyliśmy w tym odcinku?
- Astro aktorów w “kostiumach kosmicznych”, gumiakach i kaskach z szybami na ich pustych łbach.
- Efekty specjalne i animacje fikcyjnej, czasami stacjonarnej i okrągłej (a czasem gruszkowatej) Ziemi.
- Pęcherzyki powietrza podczas narracji odczepienia się kapsuły Dragon, która jak zwykle zanurzyła się w głąb basenu JBL.
- Absurdalne i w zasadzie bezsensowne wyjście i sterczenie astro aktorów na drabince, co samo w sobie wyglądało tak komicznie, że większość dojrzałych (myślących) widzów mogło szczerze się pośmiać.
- Dzieci przy tych scenach mogły poczuć ekscytację jak podczas przelotu Spidermana lub Batmana nad miastem.
- Włosy głównych aktorek ponownie toną w sprayu, wystylizowane i wymodelowane na “space trip”.
- Odsłuchaliśmy bajkę o kosmosie odczytaną “z kosmosu” przez aktorkę odcinka dzieciom ze szpitala.
- Nieprzerwana propaganda i indoktrynacja widza pseudonaukową brednią kosmicznej próżni i fantazji, która doprowadziła niektóre z dzieci do obrzydzenia i nerwowości.
Czego w filmie nie zobaczyliśmy, a powinniśmy?
- Ani jednej gwiazdy podczas całego scenariusza wyprawy.
- Jak otwierają i zamykają właz kapsuły, który w filmie otwiera się w przeciwną niż trzeba stronę (od “kosmicznej próżni” zamiast do niej)
- Czegokolwiek naukowego i praktycznego, co mogłoby świadczyć o prawdziwości tego typu wypraw w realnym świecie.
- Nic praktycznego i jakie korzyści (jeśli w ogóle) przynoszą tego typu kosztowne produkcje filmowe oprócz fantazji i tworzenia “bohaterów” przez słabo odgrywających swoje role aktorów.
A oto kontynuacja kabaretu bazującego na kłamstwach, oszustwie i propagandzie fikcyjnych podróży kosmicznych. Zwróćcie uwagę na krzywiznę, która w pewnym momencie staje się linią prostą, by na końcu wygiąć się w przeciwną stronę. Oto i nasza kula ziemska.
Powyższy opis należy do autora. Od siebie dodam, że ciężko się to wszystko ogląda, kiedy zna się prawdę. Chyba najbardziej boli wykorzystywanie dzieci w tej ohydnej propagandzie, w dodatku chorujących. Odrażający, wymuszony uśmiech jakiejś sprzedajnej olimpijki, porażająca sztuczność reakcji niczym z horroru psychologicznego, podstawione przez producentów pytania, nażelowane do granic włosy aktorek, kompletny brak naturalnych emocji i stresu, jakie musiałyby towarzyszyć śmiertelnie groźnej misji. Zboczony, masoński spektakl.
Zawsze dziwię się NASA i jego spółkom, że nie zatrudniają lepszych aktorów do tych produkcji. Zwróćmy też uwagę na skrajnie teatralne westchnienia i oklaski kupionej widowni, choć równie dobrze mogą to być nawet odgłosy wygenerowane przez sztuczną inteligencję i po prostu zmontowane w produkcji.
Szczególny podziw i uznanie wzbudza domorosły astronom na końcu materiału. O czym ten człowiek w ogóle mówi? Jakie ustawienia obiektywu? Przecież dzisiaj mamy technologię HDR (High Dynamic Range), czyli szeroki zakres dynamiczny. Aparat oblicza wartości kilku przysłon dla jednego zdjęcia i nakłada obrazy na siebie, dzięki czemu można rejestrować obiekty o skrajnie różnej jasności. Ten “ekspert od fotografii” mógł takie bzdury wciskać w latach 90′, ale nie dzisiaj.
I wisienka na torcie. Na stronie geekweek od interii czytamy: “Jeden z astronautów przebywających na ISS miał sporo szczęścia i zdołał uchwycić na zdjęciu kapsułę załogową Dragon wchodzącą w atmosferę Ziemi”. Na zdjęciu? Serwują tandetnie zrobione CGI i twierdzą, że to kapsuła wchodząca w atmosferę ziemską. System traktuje ludzi jak ostatnich debili.
Czy niebywały wyczyn ludzkości, jakim jest spacer kosmiczny firmy prywatnej, nie byłby sfilmowany na tysiąc różnych sposobów z czterdziestu różnych kamer? I czy statystyczny odbiorca ściekowych mediów ma jakieś pięć lat? Bo odnoszę wrażenie, że z każdym rokiem system ma ludzi za większych idiotów. Nie wiem, co jest bardziej przerażające – to, że coś takiego w ogóle powstaje czy to, że społeczeństwo traktuje takie rzeczy poważnie. Żyjemy w iluzji absolutnej.