Ukryty przekaz w masońskim filmie
Reading Time: 2 minutesMówi się, że Hollywood jest mistrzem w pokazywaniu prawdy jako fikcji. Przekonywaliśmy się o tym już dziesiątki razy. Niewiele jednak jest produkcji tak jawnie zdradzających prawdę o świecie.
Na krótko przed swoim odejściem z Facebooka pisałem o szoku, jakiego doznałem w trakcie seansu filmu Nie martw się, kochanie. Wszystkim polecałem obejrzenie go, bo takiej masońszczyzny naprawdę nie uświadcza się co dzień.
Cieszę się, że nie byłem jedyną osobą, która zauważyła, że mamy w nim całą serię puszczania oka do ludzi, którzy wiedzą. Jeśli ktoś jeszcze go nie oglądał, to zanim przejrzy poniższy materiał, powinien najpierw obejrzeć, bo siłą rzeczy wpis zawiera masę spojlerów.
Na takim najbardziej podstawowym poziomie historia filmu dotyczy okłamywania ludzi, ale szybko można zauważyć bezpośrednie nawiązania. Jest samolot spadający z wodnego firmamentu, mamy wielkie niebieskie oko mocno stylizowane na słynny Blue Marble od NASA (konstrukt myślowy, który 90% ludzi uważa za swój dom). Mamy projekt osiedla jawnie nawiązujący do logo ONZ, będącego po prostu mapą prawdziwej Ziemi.
Jest granica świata, do jakiej wolno się poruszać, bo za nią znajduje się pilnie strzeżona prawda. Pojawiają się glicze wyświetlania – niespodziewane błędy wizualne matriksa. Ewidentnie mamy również nawiązanie do kopuły budowniczych – znajdującego się w siedzibie ONZ obrazu, który pokazuje, że zamknęli nas w niewielkim obszarze Ziemi, ogromnym więzieniu.
W masonerii najlepsze jest to, że prawda zawsze leży na wierzchu, że wyciągają ją na stół i dosłownie śmieją się nam w twarz. Wiedzą, że mogą, bo i tak niczego to nie zmieni, a swoją bezpośredniością podnoszą swój status kontrolerów ludzkości. Nie ma większej pychy od jawnego pokazania niewolnikom, że są niewolnikami. W pewnym sensie można ich za to podziwiać.