Zaskakujące spłaszczenie Ziemi
Reading Time: 4 minutesSłynny pacyfista i filozof, Mahatma Gandhi, wypowiedział kiedyś pewną sentencję na temat walki i rywalizacji. „Najpierw Cię ignorują. Potem śmieją się z Ciebie. Następnie z Tobą walczą. Na końcu patrzą, jak wygrywasz”. Coraz więcej wskazuje na to, że tzw. płaskoziemcy (czyli po prostu geocentryści, orędownicy prawdy) znajdują się już na trzecim etapie spośród wymienionych w tym słynnym powiedzeniu.
Korekta kursu
Generalnie mówiąc, zasady państwowych agencji bezpieczeństwa i wywiadu determinujące kontrolę społeczną sprowadzają się do czterech prowadzonych symultanicznie działań. Pierwszym z nich jest opanowanie przymusowej edukacji narodowej, dzięki której następuje wstępny proces indoktrynacji. Drugie działanie dotyczy profilowania społecznego (kreowania światopoglądu), jakim zajmują się media. Niestety nie wszyscy chcą myśleć w narzucany przez miliarderów sposób, więc tu pomocną dłoń wyciąga trzecia warstwa, czyli wszelka działalność agenturalno-polityczna, taka jak promowanie rozmaitych ludzi, partii i instytucji imitujących działalność oddolną (antysystemową), ponieważ najlepszym sposobem kontrolowania opozycji jest zostanie jej przywódcą. Na samym szczycie zaś znajduje się tzw. korekta kursu. Czymże jest ten enigmatycznie brzmiący poziom? Najprościej rzecz ujmując, korekcja kursu to jedna z najważniejszych gałęzi działalności aparatu bezpieczeństwa, zazwyczaj wyspecjalizowane think tanki podpowiadające kluczowym instytucjom globalizmu, co należy zrobić, kiedy szambo już wybije.

Dobrym przykładem korekcji kursu jest szeroko zakrojona działalność CIA po zabójstwie prezydenta USA, Johna Kennedy’ego, kiedy znaczna liczba Amerykanów słusznie podejrzewała, że jest okłamywana przez rząd, więc zaczęła prowadzić własne dochodzenia w tej sprawie. Wówczas po raz pierwszy w historii pojawił się termin „teoria spiskowa”, gdyż przed 1963 rokiem nigdy czegoś takiego nie używano. Dopiero po zlikwidowaniu JFK media zaczęły usilnie posługiwać się określeniem zamieniającym wiedzę o spiskach i zbrodniach władzy w teorie, czyli bajki i fantazje umysłowo chorych ludzi. Wdrożenie do języka powszechnego pojęcia „teoria spiskowa” było jednym z najgenialniejszych posunięć amerykańskiej bezpieki.
Przecież to powinno zniknąć za krzywizną Ziemi
Obecnie obserwujemy coś podobnego na polu tak zwanej nauki, ściśle rzecz biorąc astronomii i geografii. Prawda o tym, że Ziemia nie jest wirującą kulą, rozlewa się szybko (dla establishmentu najwyraźniej zbyt szybko). Ludzie niezaznajomieni z tematem zazwyczaj zdają sobie sprawę, że coś tu nie gra, kiedy mają przed oczami zdjęcia obiektów (gór, wysp, latarni morskich), które nie miały prawa być widoczne z danej odległości, jako że dawno powinny znikać za „krzywizną Ziemi”. A jednak z jakiegoś powodu są widoczne, i w tym momencie w głowie prawie każdego heliocentrysty pierwszy raz kiełkuje myśl „jak to jest możliwe…”.
Kosmiczny bełkot
Najwyraźniej za dużo już było tych przypadków, bo kontrolerzy zareagowali na oficjalnej stronie MEN-u. Korekta kursu pojawiła się w temacie kształtu kuli ziemskiej, która zdaniem oficjalnej nauki jeszcze do niedawna pęczniała. Teraz jednak nagle i niespodziewanie nastąpiło jej spłaszczanie. Profesor Krzysztof Sośnica z Instytutu Geodezji i Geoinformatyki na Uniwersytecie Przyrodniczym we Wrocławiu stwierdził właśnie, że „Od początku XXI w. obserwujemy odwrotną tendencję – Ziemia staje się coraz bardziej spłaszczona, gdyż lodowce na biegunach topnieją i zasilają swoimi wodami oceany, które podnoszą swój poziom w okolicach równika. Zmiany kształtu Ziemi powodują ciągłe zmiany w polu grawitacyjnym, w spłaszczeniu, przemieszczanie się środka planety (tzw. geocentrum). Wpływają na zmiany w ruchu obrotowym oraz na satelity orbitujące wokół Ziemi”.

Wychodzi na to, że Ziemia się spłaszcza, ponieważ jest zalewana wodą. I mimo że woda zawsze przyjmuje poziom bez względu na wielkość zbiornika, jakimś cudem najwięcej się jej gromadzi przy równiku. Dzieje się tak, jak mniemam, zapewne dlatego, że na równiku jest „największa siła odśrodkowa”. Wszak ta sama siła sprawia, że mieszkańcy okolic równika ważą kilka kilogramów mniej niż ludzie o tej samej masie żyjący np. na Grenlandii. Problem polega na tym, że nigdy nikt tego nie udowodnił, najpewniej dlatego, że jest to po prostu kompletna brednia.
Wpływ nieistniejącej grawitacji
W artykule poruszono też interesujące badania nad oddziaływaniem pola grawitacyjnego Ziemi. „Prof. Sośnica przyznaje, że zmiany związane z oddziaływaniem grawitacyjnym Słońca i Księżyca i ich wpływ na pole grawitacyjne Ziemi zostały już bardzo dobrze zbadane. Dlatego w projekcie naukowym EAGLE badacze skupią się na zbadaniu zmienności pola grawitacyjnego Ziemi związanego głównie z hydrologią lądową i atmosferą”. To ciekawe, jako że prawo powszechnego ciążenia do dziś pozostaje wyłącznie teorią. Nigdy w żadnym eksperymencie nie udało się udowodnić, by jedno ciało przyciągało inne wyłącznie ze względu na różnicę mas. Mimo iż grawitacja jest niepotwierdzoną hipotezą, na którą nie ma kompletnie żadnych dowodów, naukowcy z wartego ponad dwa miliony złotych projektu będą badać „wpływ pól grawitacyjnych ziemskich satelitów”. To tak, jakby porównywać siłę poszczególnych rycerzy Jedi z uniwersum Gwiezdnych Wojen. Kto dysponuje silniejszym uderzeniem Mocy: Lord Vader czy Yoda?

Napisano również, że obecny kształt Ziemi i kierunek jej spłaszczenia można wyznaczyć na podstawie śledzenia ruchu ziemskich satelitów. Panowie badacze zbiorą do kupy wszystkie dane geodezyjne oraz wszelkie informacje na temat satelitów i pola grawitacyjnego, następnie wrzucą je wszystkie do wspólnego garnka (tzn. komputera), który za pomocą algorytmów sztucznej inteligencji określi wpływ grawitacji ziemskiej na długość doby i przemieszczanie się bieguna. Komputer wyliczy też „jak zmiany pola grawitacyjnego wpływają na ruch sztucznych satelitów oraz pozycje stacji GPS na powierzchni Ziemi”. Coś fantastycznego, brzmi niemal jak kulinarny przepis na pięciogwiazdkowe danie. Podsumowując tę fascynującą lekturę, można powiedzieć, że grawitacja spłaszcza Ziemię, a sztuczna inteligencja powie nam, jak coś, co nie istnieje, wpływa na coś, co się nie dzieje.
Kosztowne fantasy
To naprawdę niezwykłe, jak za pomocą pseudonaukowego bełkotu i kilku mądrze brzmiących fraz można robić ludziom wodę z mózgu. Mamy tu do czynienia z jednym wielkim stekiem bzdur, z kolejnym serialem science fiction, za który dodatkowo musieliśmy zapłacić dwa miliony złotych. Oni nie tylko bezczelnie kłamią i brutalnie indoktrynują, ale przy okazji zabierają społeczeństwu pieniądze, żeby robić swoje kariery astronomicznych kapłanów. Niestety nic się nie zmieni, dopóki społeczeństwo się nie obudzi, a oni będą robić wszystko, by spało zawsze.