typex.info

HISTORIA

Jak zniszczono lewicę?

Reading Time: 4 minutes Kto i dlaczego zneutralizował ugrupowania lewicowe?

6/03/23 4 min

Jak zniszczono lewicę?

Reading Time: 4 minutes

Lewica niemal zawsze kojarzyła się z niepokorną, antysystemową grupą społeczną. To właśnie amerykańskie ugrupowania lewicowe lat 60’ XX wieku organizowały potężne marsze przeciwko wojnie w Wietnamie, walnie przyczyniając się do wyjścia rządu USA z tej bezsensownej jatki. Nie kto inny jak lewica zawsze jako pierwsza werbalnie i cieleśnie sprzeciwiała się autorytarnej opresji i bezczelnym zapędom władz.

Do końca lat 90’ lewica stawała okoniem niemal przy każdej próbie faszystowskich zamachów stanu w większości państw Zachodu. To właśnie środowiska lewicowe buntowały się przeciwko ograniczaniu wolności słowa, idiotycznym nakazom i zakazom, odbieraniu konstytucyjnych praw obywatelskich. Przede wszystkim jednak lewica sprzeciwiała się wojnie – tej konkretnej i tej w ogólności. Pamiętne hippisowskie pokolenie dzieci-kwiatów, z gitarą w ręce i pacyfą na szyi, przeszło do historii jako symbol ludzi namawiających do pokoju i porzucenia wszelkiej broni – make love, no war.

Prawdziwa lewica pragnie pokoju, nie wojny

Co takiego zatem, do ciężkiej cholery, się stało, że obecnie lewica jako pierwsza zgadza się na wdrażanie wszystkich totalitarnych pomysłów? Czemu w 2019 roku przybiła piątkę zamachowcom rządowego ugrupowania psychopatów, którzy na rozkaz korporacji farmaceutycznych zamknęli Polaków w domach i bezprawnie odebrali im świadczenia zdrowotne, doprowadzając do bezsensownej śmierci ponad dwustu tysięcy ludzi? I najważniejsze – czemu współczesna lewica pali się do wojny, do udziału Polski w konflikcie zbrojnym, z którym nie mamy nic wspólnego? Czy to przypadkiem nie jest kompletne zaprzeczenie idei, jakie przyświecały jej protoplastom? Jak do tego doszło?

Otóż doszło do tego w sposób prosty, by nie powiedzieć prostacki. Elity finansowe, w przeciwieństwie do nazistów i komunistów, najzwyczajniej w świecie odrobiły pracę domową z psychologii społecznej. Właściciele banków i korporacji, zamiast z lewicą walczyć, postanowili ją kupić. Mniej więcej na przełomie wieków największe światowe koncerny zaczęły promować idee z gruntu postępowe lub socjalistyczne.

W przekazach Adidasa, Sony, Microsoftu, Mc’Donaldsa, Garniera, Gillette’a, Nestle, Coca-Coli i innych gigantów żywieniowych, odzieżowych, technologicznych i kosmetycznych zaczęły wyskakiwać tematy z zakresu szeroko rozumianej tolerancji, bliżej niesprecyzowanych praw człowieka, równouprawnienia, walki z CO2.

Gęby pełne frazesów, a hinduskie dzieciaki harują w nieludzkich warunkach za kilka dolców dziennie

Problem polegał na tym, że wszystkie te slogany w wymiarze politycznym dla korporacji nie miały żadnego znaczenia. Chodziło tylko i wyłącznie o zmianę wizerunku medialnego, o nową tożsamość. Młodzi ludzie, którzy jeszcze niedawno wyszliby na ulice walczyć z bezwzględnymi kapitalistami chamsko wykorzystującymi swoich pracowników, niespodziewanie zaczęli poklepywać ich po ramieniu. Rzeczy, które do niedawna bulwersowały, nagle stały się akceptowalne. Prawie nikt dzisiaj nie wie, że buty i ubrania sprzedawane w przybytkach typu H&M produkuje się w obozach pracy Korei Północnej.

Swoje cegiełki dołożyły szkoły i Hollywood, a w zasadzie cały przemysł rozrywkowy – filmy, muzyka, gry wideo, bo przecież propaganda była wszędzie. Bunt rozbrojono, złość rozładowano, potrzebę walki o sprawiedliwość społeczną uśpiono. Wszystkie naturalne odruchy nakazujące bronić bliźnich zostały wyłączone, a antyfaszystowska kontrola zdemontowana. Zespoły rockowe pokroju Rage Against The Machine nie miałyby dzisiaj racji bytu.

Generalnie wszelkie emocje przekierowano niemal wyłącznie na kwestie rasowe i seksualne, z tym że iskra nigdy nie szła z dołu, zawsze z góry – z rąk stających nad tym wszystkim miliarderów. To niewątpliwie spory problem w sytuacji narodzin korporacjonizmu, czyli unowocześnionej i udoskonalonej wersji faszyzmu, w jakim znajdujemy się już kilka ładnych lat. To ogromny problem dla reszty społeczeństwa żyjącego w systemie ordynarnego zazębiania się aparatu państwowego z prywatnym.

Tak wiele emocji, tak mało tlenu

Lewica popierająca zamachy stanu, zamykanie ludzi i przymusy. Lewica namiętnie pochłaniająca mainstreamowe media. Lewica ufająca pseudo naukowcom i postępująca zgodnie z zaleceniami big pharmy. Lewica paląca się do wojny, pragnąca jej ze wszystkich sił. Lewica organizująca zrzutki na drony i śmigłowce, by zabijać żołnierzy wysyłanych na front z rozkazu. To niezwykłe i dość przerażające, choć powoli staje się normą.

Można wręcz pokusić się o tezę, że lewicy w zasadzie już nie ma. Zdegradowano ją do roli „wściekłych dziewuch” i innych dywizji pożytecznych idiotów sporadycznie wychodzących na ulicę, by „zawalczyć o prawo do aborcji”, czyli zabijania bezbronnych ludzi. Kajdany i druty kolczaste im nie przeszkadzają, boli ich branie odpowiedzialności za uprawienie seksu.

Paradoksalnie, dzisiaj to właśnie prawica wykazuje znacznie większy brak pokory i niezgodę dla chorych zapędów systemu. I, o dziwo, to właśnie prawica próbuje powstrzymywać warszawskich szaleńców przed wciąganiem Polski do amerykańskiej wojny.

Ernesto “Che” Guevara

Gdyby Ernesto Guevara nagle wstał z grobu i rozejrzał się wokół, najprawdopodobniej wróciłby zniesmaczony do trumny, uznawszy, że nie jest dłużej potrzebny. Bo powiedzmy sobie szczerze – z jakimi kapitalistami miałby walczyć, przeciwko którym właścicielom ziemskim wystąpić? I przede wszystkim, z kim do walki zbrojnej ruszyć? Przecież sam nie dałby rady, a kandydaci na potencjalnych towarzyszy broni chodzą teraz po galeriach handlowych, a karabinem Kałasznikowa się brzydzą.

Niech zatem legendarny Che zostanie tam, gdzie jest. Po co ma się chłopina rozczarować? Prawdziwa lewica już nie istnieje, perfekcyjnie ją zneutralizowali. Jako osobie postronnej jest mi to w zasadzie obojętne. Gdybym jednak należał do lewicowego elektoratu, czułbym spory niesmak w ustach a zażenowanie w sercu.